W Nowej Zelandii doszło do erupcji wulkanu. Na razie potwierdzono pięć ofiar śmiertelnych, ale ich liczba może wzrosnąć.
Wulkan o którym mowa znajduje się na White Island, małej wysepce oddalonej od wybrzeża o jakieś 45 kilometrów. Erupcja miała miejsce w poniedziałek o 14:11 czasu lokalnego.
White Island jest niezamieszkana, ale stanowi popularny cel wycieczek turystycznych. Według policji w momencie erupcji znajdowało się na niej ok. pięćdziesiąt osób, z których ponad 20 było australijskimi turystami. Ratownikom udało się wyciągnąć z niej dwadzieścia trzy osoby. Piątka z tych osób zmarła na skutek odniesionych ran, głównie poparzeń. Siedmiu kolejnych jest w stanie krytycznym. Przetransportowano je do szpitali w Auckland i Tauranga.
Los pozostałych na wyspie osób jest na razie nieznany. Związane z erupcją toksyczne gazy i opadające popioły uniemożliwiają na razie przeprowadzenie akcji ratunkowej. Sprawiają również, że z każdą minutą rośnie ryzyko, że dwa tuziny turystów, które jeszcze znajdują się na wyspie, nie wyjdą z tego cało.
Eksperci podkreślają, że ta erupcja nie była szczególnie duża. Obawiają się, że wkrótce po niej nastąpi kolejna, dużo poważniejsza. Podkreślają jednak, że wulkan jest nieprzewidywalny i że nie da się w żaden sposób przewidzieć kiedy i czy do niej dojdzie.