Wyborcza opublikowała obrzydliwy paszkwil na Polskę. Jego autor uważa, że zasłużyliśmy na niemiecką inwazję Publicystyka

Wyborcza opublikowała obrzydliwy paszkwil na Polskę. Jego autor uważa, że zasłużyliśmy na niemiecką inwazję

Gazeta Wyborcza opublikowała w sobotę wyjątkowo obrzydliwy, nawet jak na ich standardy, paszkwil na Polskę. Jego autor, były ambasador Jarosław Bratkiewicz, uważa, że Polska była współwinna temu, że zostaliśmy w 1939 roku zaatakowani przez Niemców.

Bratkiewicz ukończył studia w Moskiewskim Państwowym Instytucie Stosunków Międzynarodowych (MGiMO), uczelni kształcącej przyszłych rosyjskich dyplomatów – jej absolwentem jest m.in. Sergiej Ławrow. Po powrocie do kraju pracował w Związku Młodzieży Socjalistycznej i Polskiej Akademii Nauk, działał też w Solidarności. W 1992 został zatrudniony w MSZ, a w 1997 r. został ambasadorem na Łotwie. Z MSZ odszedł w 2021 roku.

W swoim tekście „Cywilizacja łacińska przyszła do nas z Czech, ale przede wszystkim z Niemiec” Bratkiewicz zaatakował rząd PiS, który „postanowił ruszyć niczym piechota kmieca pod Grunwaldem: „równo, ławą, na Niemca, na psubraty!” (wedle „Krzyżaków” Sienkiewicza). I połączyć to z populistyczno-rewindykacyjnym pokrzykiwaniem w stronę Republiki Federalnej: dawać, należy się! Co, nie najechał Niemiec, nie okupował? Krwi polskiej nie wytoczył? To niech teraz słono płaci!”.

Byłemu – na szczęście – dyplomacie bardzo nie podoba się to, że rząd PiSu miał czelność zażądać od Niemiec odszkodowania za straty wojenne. Twierdzi, że żądana przez Polskę suma 6 bilionów 220 mld 609 mln zł może być tak duża, bo „inicjatorzy roszczenia uwzględnili galopującą dziś, za rządów PiS-u, deprecjację złotówki”. Podejrzewa również, że wskazana w raporcie Mularczyka – który nazywa „pisowskim raportem” – liczba ofiar niemieckiego bestialstwa, 5,2 mln osób, jest zawyżona, co uzasadnia tym, że liczba Polaków w spisie powszechnym 1946 jest podobna do liczby Polaków w II RP. Zupełnie nie zauważył przy tym powojennego wyżu demograficznego – dla niego to dowód, że „Niemcy nie uśmiercili milionów Polaków”.

Nie podoba mu się również fakt, że do tej liczby włączono 3 miliony ofiar wśród Polaków żydowskiego pochodzenia – chociaż, oczywiście, tej liczby nie odważył się zakwestionować. Jego zdaniem przedwojenny antysemityzm i „krocie polskich „sąsiadów” <szmalcowników – dop. red.> sprawiły, że Polacy nie powinni ich uważać za współobywateli. W swojej misji plucia na Polskę przywołał nawet opinię historyka Jana Błońskiego – jednego z sygnatariuszy tzw. apelu krakowskiego, w którym poparto aresztowanie przez stalinowskie władze katolickich duchownych i wyroki śmierci dla członków podziemia – że Polacy nie zrobili nic, aby powstrzymać Holokaust. „Myślę, że potomkowie niewielkiego odsetka polskich Żydów, którym udało się przeżyć Zagładę (a większość z nich mieszka w Izraelu), dystansują się od pisowskiej rewindykacji wobec Niemiec, pamiętając, że to do PiS-u najchętniej garną się polscy żydożercy” – napisał.

Dalsza część tekstu jest jeszcze bardziej szokująca. Autor przyznaje wprawdzie łaskawie, że „to Rzesza Niemiecka napadła na Polskę, okupowała ją i dopuszczała się na jej terytorium licznych zbrodni”. Twierdzi jednak, że „agresja niemiecka nie spadła niczym niezawiniony dopust i plagi na kraj i naród, który bogobojnie siał zboże, kultywował niewinność, a ucieszenia szukał w modlitwie”. Jego zdaniem zawiniła „postura mocarstwowa” w „formule rytualno-biesiadnej: hucznych defilad, bombastycznych mów, uroczystych rautów i balów” oraz polityka balansowania między III Rzeszą i ZSRR i próba uzyskania pomocy Francji i Anglii, gdy jasne już było, że ta polityka się nie sprawdza.

Powołując się na opinię posła PRL i członka prezydium Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej Kazimierza Wyki – którego podpis znalazł się pod głośnym listem do brytyjskiego dziennika The Times, którego autorzy twierdzili, że w PRLu nie ma represji politycznych – stwierdził, że przyczyną niemieckiej agresji i pogardy wobec Polaków było „zaskakujące dla Niemców – narodu zachodnioeuropejskiego – zderzenie w 1939 r. z piszczącą biedą, zgrzybiałością i obskurantyzmem polskiego interioru”. Jego zdaniem kraje zachodu „na mocy „twardego realizmu”, który zresztą obtańcowują nasi pisowcy, uważając się za wcielonych twardzieli w polityce”, nie poważają „ludów anachronicznych i zgnuśniałych”, zwłaszcza takich, które „swe wstecznictwo i siermiężność oblekają w tromtadrację mocarstwową, hucznie ślubują, jak w II RP, że nie oddadzą nawet guzika”.

W dalszej części swojego tekstu autor twierdzi, że Polska po 1939 roku nie wyciągnęła wniosków z tej katastrofy, a zamiast tego „swe wstecznictwo i siermiężność oblekają w tromtadrację mocarstwową, hucznie ślubują, jak w II RP, że nie oddadzą nawet guzika”. Cytując Radosława Sikorskiego – który zaprosił w 2013 roku Ławrowa na naradę ambasadorów – i zupełnie nie zauważając, co rząd robi od rosyjskiej agresji na Ukrainę, twierdzi, że „Rosji pisowcy odgrażają się najczęściej przez dziurkę od klucza” bo „woleliby zapewne – i słusznie! – nie stanąć sam na sam z podpitym i rozjuszonym niedźwiedziem”.

Najbardziej boli go jednak niechęć polskiego rządu do Niemiec, które nazywa „państwem do cna demokratycznym i nastawionym pokojowo”. Jego zdaniem polski rząd krytykuje Niemcy bo „wydają się PiS-owi celem na tyle bezpiecznym, żeby odtańczyć przed nim rytualny taniec z karabelami. I poczynić w tanecznym obrzędzie hołubiec w kierunku zadośćuczynienia pieniężnego”. Jego zdaniem nie ma jednak powodu, dla którego Niemcy mieliby się zgodzić na wypłacenie reparacji za swoje zbrodnie. „Niemcy nie byliby Niemcami – rozumnym, przedsiębiorczym i nowatorskim narodem – gdyby nie zdawali sobie sprawy, że te 6 bln zł to staropolski, sarmacki humbug, niczym obdarowywanie Niderlandami lub ich odbieranie” – stwierdził.

Źródło: Stefczyk.info na podst. Gazeta Wyborcza Autor: Wiktor Młynarz
Fot.

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij