Wprowadzane w ostatnim czasie w rządzonych przez prawicę stanach ustawy antyaborcyjne sprawiły, że całe stada aktorów i celebrytów wystąpiły w obronie przemysłu aborcyjnego. Ostatnio dołączyła do nich Milla Jovovich – jednak znana z „Piątego elementu” i serii „Resident Evil” aktorka przypadkowo wyjawiła prawdę o tym, czym aborcja jest dla kobiety.
Aktorka napisała na swoim Instagramie, że nie lubi się wypowiadać na tematy polityczne. Stwierdziła jednak, że sytuacja zmusiła ją do tego. Następnie powtarza boleśnie standardowy zestaw proaborcyjnych argumentów, które zdążyli już wygłosić liczni inni aktorzy.
https://www.instagram.com/p/Bxc8jFGA7GU/?utm_source=ig_embed
Wpis Jovovich jest jednak wyjątkowy bo, broniąc aborcji, przypadkowo podważyła argument wielu jej zwolenników o tym, że „zabieg” jest niegroźni i nie niesie ze sobą żadnych konsekwencji psychologicznych dla kobiety. Aktorka wyznała bowiem, że dwa lata temu sama przeszła aborcję. Była wtedy w połowie piątego miesiąca i kręciła film w Europie Wschodniej kiedy rozpoczął się przedwczesny poród. Aktorka trafiła do szpitala i lekarze zdecydowali, że konieczna jest awaryjna aborcja.
„To było jedno z najstraszniejszych doświadczeń przez jakie przeszłam” – wyznała aktorka – „Ciągle mam o tym koszmarne sny. Byłam sama i bezradna”. Aktorka wyznała również, że po aborcji wpadła w niezwykle silną depresję i musiała zrobić sobie z jej powodu przerwę w karierze. „Musiałam pracować ekstremalnie ciężko żeby znaleźć wyjście. Izolowałam się całymi miesiącami i musiałam udawać silną dla dwójki moich wspaniałych dzieci”
„Pamięć o tym, co przeszłam i co straciłam będzie we mnie żyła aż do dnia śmierci” – twierdzi aktorka – „Aborcja to, w najlepszym przypadku, koszmar. Żadna kobieta nie chce przez to przejść”.