Wolność słowa po niemiecku. Deportują dziennikarza, bo protestował przeciwko Erdoganowi Najnowsze wiadomości ze świata

Wolność słowa po niemiecku. Deportują dziennikarza, bo protestował przeciwko Erdoganowi

Niemcy chcą deportować tureckiego dziennikarza, który protestował w trakcie wizyty prezydenta Erdogana. On sam jest przekonany, że powodem decyzji o nieprzedłużeniu prawa pobytu jest jego działalność opozycyjna.

Adil Yigit uciekł z Turcji pod koniec lat siedemdziesiątych. Należał wtedy do skrajnie lewicowej organizacji Devrimci Sol i ledwo przeżył zamach, jaki na członków tej marksistowskiej bojówki urządziły Szare Wilki. Od ponad 36 lat mieszka w Niemczech, gdzie pracuje między innymi dla gazety Taz i prowadzi opozycyjny wobec rządu w Ankarze portal internetowy.

O Yigicie zrobiło się głośno w zeszłym miesiącu kiedy wszedł na wspólną konferencję prasową Erdogana i Merkel w koszulce z napisem „Wolność dla dziennikarzy w Turcji”. Został błyskawicznie wyprowadzony przez obecnych na sali dziennikarzy. „Podczas konferencji kanclerskich postępujemy tak samo jak w Bundestagu” – tłumaczył ten kontrowersyjny ruch rzecznik prasowy Merkel – „Żadnych demonstracji ani deklaracji politycznych”.

W piątek okazało się, że tamta demonstracja może mieć daleko idące konsekwencje. Yigit jakiś czas temu wystąpił, jak co roku, z wnioskiem o przedłużenie azylu. Tym razem jednak okazało się, że po 36 latach Niemcy nie chcą go dalej gościć. Musi je opuścić do 22 stycznia przyszłego roku albo czeka go deportacja.

Oficjalnym powodem odmowy jest to, że w 2014 roku wystąpił o turecki paszport. Będąc pozbawionym tego dokumentu nie mógł bowiem podróżować poza granice Niemiec. Zdaniem niemieckich urzędników wniosek o paszport dyskwalifikuje go jako uchodźcę politycznego. Sam Yigit jest jednak przekonany, że prawdziwym powodem odmowy było jego wystąpienie na konferencji.

Jeżeli Yigit wróci do Turcji, to mogą czekać go bardzo nieciekawe perspektywy. Po nieudanym zamachu stanu w 2016 roku rząd Erdogana przeprowadził zakrojone na szeroką skalę czystki, których ofiarami padło, w różnym stopniu, 160 tysięcy osób. Wielu z nich trafiło, często pod błahymi lud nieprawdziwymi pretekstami, do więzień. Dziennikarze niechętni rządowi nie byli tutaj żadnym wyjątkiem – szacuje się, że liczba uwięzionych dziennikarzy przekracza 70 osób.

Rząd w Ankarze ma w zwyczaju żądać wydania swoich krytyków przez państwa, które udzielają im schronienia. Koronnym przykładem jest tutaj jego dawny przyjaciel Fethullah Gulen, który wypadł z łask po tym, jak pomógł ujawnić korupcję syna prezydenta i którego Ankara oskarża o zorganizowanie puczu. Turcja od dawna domaga się jego ekstradycji od USA, a odmowa jest uznawana za jeden z ważniejszych elementów wpływających na chłód stosunków pomiędzy tymi państwami.

W wypadku Niemiec sytuacja jest o tyle ciekawa, że mniejszość turecka jest jedną z największych w Niemczech, a ich liczebność szacuje się na od 4 do 7 milionów osób. To potężna grupa wyborców, a wpływ Ankary na ich decyzje nie jest dla nikogo tajemnicą. Więc o ile nie ma dowodów na to, że Niemcy odmawiając azylu Yigitowi zrobili to na prośbę Turków, o tyle nie jest to wcale nieprawdopodobne.

Źródło: Stefczyk.info Autor: Wiktor Młynarz, za Associated Press
Fot.

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij