Od kilku tygodni dwa największe działające w Polsce dyskonty prowadzą ze sobą prawdziwą wojnę handlową. Oba podmioty tak walczą o tytuł “najtańszego”, że w ostatnim czasie pojawiły się nawet oskarżenia o dumping cenowy. W polskich miastach pojawiły się billboardy, na których Biedronka wprost wskazała, że jest tańsza od Lidla. Sprawa trafiła do sądu, który nakazał “zabezpieczyć” powierzchnię reklamową.
Choć dla zwykłych zjadaczy chleba sprawa wydaje się błaha i nawet dość zabawne, okazuje się, że jest śmiertelnie poważna, bo w grę wchodzą naprawdę duże pieniądze. Oba koncerny dwoją się i troją, by przyciągnąć do siebie klientów konkurencji. Niedawno opinią publiczną wstrząsnęły doniesienia o ogromnych obniżkach cen wódki, które zaproponowały rywalizujące ze sobą koncerny. Jeden z nich zaoferował alkohol po cenie 9,99 zł za pół litra, na co drugi odpowiedział ofertą o złotówkę niższą.
Choć konsumentom trunku taka rywalizacja z pewnością odpowiada, to inne zdanie na ten temat ma konkurencja i aktywiści oraz lekarze, którzy od lat walczą z alkoholizmem. Konkurenci i organizacje konsumenckie zwróciły uwagę, że takie ceny to zwyczajny dumping i zaniżanie ceny znacznie poniżej jej wartości handlowej. Choć sama produkcja wódki nie jest droga, to już np. akcyza na wysokoprocentowy alkohol jest dużo wyższa niż ceny zaproponowane przez dyskonty.
– Jesteśmy traktowani przez sieci jak banda chlejących idiotów – powiedział cytowany przez portal Business Insider Krzysztof Brzózka, były dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA). Według jego wyliczeń w pół litrze wódki jest blisko 15 zł podatku akcyzowego, skąd zatem cena niższa niż to, co sprzedawca musi odprowadzić państwu?
W jeszcze ostrzejszym tonie wypowiadał się działacz społeczny Jan Śpiewak, który wprost promocję nazwał “morderstwem narodu”.
– Lidl sprzedaje wódkę za 10 zł. Koszty jej chlania spadają na nas wszystkich. Korpo i elity dosłownie zabijają własny naród – stwierdził na portalu X.
Kto tańszy, ten wygrywa
Sprawa wódki pokazuje, że dyskontowi giganci, którzy w Polsce zarabiają prawdziwe miliardy, nie cofną się przed żadnym krokiem, byle zyskać przewagę nad konkurencją. Przed warszawskim Sądem Okręgowym stanęła sprawa kontrowersyjnych billboardów, które Biedronka zaczęła zamieszczać w polskich miastach.
Z wielkopowierzchniowych plakatów mogliśmy dowiedzieć się, że „Od 2002 roku Biedronka Codziennie niskie ceny tańsza niż Lidl”. Jak można się było domyślić, nie spodobało się to niemieckiemu koncernowi, który ma na ten temat inne zdanie i pozwał portugalskiego konkurenta i pozwał go do sądu.
Lidl domagał się aby na czas procesu kontrowersyjne billboardy zostały zdjęte. Według doniesień portalu Wirtualnemedia.pl, Sąd Okręgowy w Warszawie przychylił się do tego wniosku i miał “zażądać zaniechania popełniania czynu nieuczciwej konkurencji polegającego na wykorzystywaniu hasła reklamowego oraz nakazał natychmiastowego usunięcia skutków popełniania czynu nieuczciwej konkurencji”.
Biedronka jednak nie usunęła rzeczonych banerów. W związku z czym miały one zostać zajęte przez komornika. Ze względu jednak na ich znaczną liczbę i trudności logistyczne z ich natychmiastowym usunięciem nie zostały jednak zdjęte, a jedynie “oplombowane” do czasu, aż uda się je wszystkie “zabezpieczyć”. Na czym polega “oplombowanie”? Owinięto je komorniczą taśmą i opatrzono stosowną adnotacją, o “zajęciu w celach zabezpieczenia”.
Wojna Biedronka vs Lidl nada trwa
Pierwsze billboardy Biedronki z hasłem o "Od 2002 roku Biedronka tańsza niż Lidl" zostały zajęte przez komornika.
To efekt pozwu i zabezpieczenia roszczeń Lidla przed wszczęciem postępowania wobec Biedronki. pic.twitter.com/Rh68WBiYL5
— Ryszard Swetru (@swetru_r) February 26, 2024
Sprawa jest w toku i zważywszy, że obie strony mają całe armie dobrze opłacanych prawników, na rozstrzygnięcie przyjdzie nam trochę poczekać. Do tego czasu możemy spodziewać się kolejnych fajerwerków.