Właściciel jednej z kamienic przy krakowskim rynku dokonał prac budowlanych bez odpowiednich zezwoleń, co doprowadziło do dewastacji zabytku. Interweniowała policja.
Wojewódzka konserwator zabytków Monika Bogdanowska zauważyła jakiś czas temu, że w jednej z zabytkowych kamienic przy krakowskim rynku prowadzone są zakrojone na szeroką skalę prace budowlane. Tknięta przeczuciem postanowiła to sprawdzić i okazało się, że jej właściciel nie ma właściwych pozwoleń.
Podczas doraźnej kontroli stwierdzono, że w piwnicy rozkuto posadzkę, częściowo rozebrano kanał śródblokowy i postawiono ścianę z pustaków. Kiedy zażądano wydania książki budowy i pozwoleń mężczyzna, który przedstawił się jako pełnomocnik właściciela, powiedział, że nie może tego zrobić. Sam właściciel nie odpowiedział na pismo w tej sprawie. Widząc to, w jaki sposób przeprowadzone są prace, przedstawiciele konserwatora, oprócz rozpoczęcia własnego postępowania, zgłosili sprawę prokuraturze i nadzorowi budowlanemu.
Minęło około trzech tygodni. Bogdanowska przechodziła koło kamienicy kiedy usłyszała dobiegające ze środka hałasy w zamkniętym budynku. Konserwatorzy postanowili dokonać kolejnej inspekcji, tym razem z udziałem policji. Na miejscu zastali sześciu robotników, którzy prowadzili dalej prace pomimo toczącego się postępowania. Policjanci zrobili dokumentację zmian od ostatniej inspekcji i dalszej, poważnej dewastacji zabytku. Aresztowali również jednego z robotników bo okazało się, że jest poszukiwany listem gończym.
„Nie będę się zastanawiać nawet pięć minut czy mamy ukarać właściciela. Przy tak poważnym naruszeniu prawa to nie podlega dyskusji” – powiedziała Bogdanowska – „Właściciel miał pełną świadomość, że jego obiekt jest zabytkowy i znajduje się na terenie objętym wszystkimi formami ochrony konserwatorskiej”.
Właściciel kamienicy może spodziewać się kary do pół miliona złotych za prowadzenie prac budowlanych bez zezwolenia. Zapewne usłyszy również zarzuty karne w związku z niszczeniem zabytku.