Policja zatrzymała właściciela budynku, w którym doszło do tragicznej eksplozji. Podejrzewają, że próbował uciec z kraju.
Zdarzenie miało miejsce 4 marca w wiosce Clinton w stanie Michigan. Znajdował się tam magazyn należący do firmy Goo, która jest dystrybutorem e-papierosów i akcesoriów. Lokalne władze ujawniły także, że znajdowały się tam butle z butanem i tlenkiem diazotu. Szef policji Clinton Tim Duncan powiedział, że lokalne prawo zabrania ich przechowywania.
Przyczyny pożaru nie są na razie znane, trwa śledztwo w tej sprawie. Płomienie spowodowały eksplozję, która rozrzuciła płonące odłamki w promieniu 3 kilometrów. Nadzorca Clinton Bob Cannon powiedział, że właściciele lokalnych firm i domów żalili się, że spadły na ich dachy, wypalając w nich dziury. Jedna z butli trafiła 19-letniego Turnera Lee Saltera, który w momencie eksplozji znajdował się ok. 400 metrów od magazynu. Nastolatek zginął na miejscu.
Właściciel tej firmy, Noor Noel Kestou, został w zeszły piątek aresztowany na lotnisku w Nowym Jorku. Próbował polecieć do Hongkongu. Policja jest przekonana, że chciał w ten sposób uciec przed odpowiedzialnością. W środę przywieziono go do Michigan, a w czwartek usłyszał zarzut nielegalnego spowodowania śmierci. Sąd zgodził się, by odpowiadał z wolnej stopy po wpłaceniu pół miliona dolarów kaucji, ale skonfiskowano mu paszport, a on sam będzie musiał nosić bransoletkę z GPSem. Policja twierdzi, że wraz z postępami śledztwa możliwe są kolejne zarzuty.