Taniej już było. Od lipca czekają nas gigantyczne podwyżki cen prądu. Były premier Mateusz Morawiecki opublikował na Facebooku prognozowane wydatki na prąd, które będą musiały ponieść polskie rodziny. Jedno jest pewne, odczujemy to na własnych kieszeniach.
– Obecny Rząd zdecydował się na przedłużenie rozwiązań, rządu PiS które chronią portfele Polaków i firm zaledwie do końca czerwca, co oznacza, że jeśli nic się nie zmieni, od lipca ceny energii radykalnie wzrosną. Wczoraj nt. odbyła się debata w ramach Zespołu Pracy dla Polski – napisał Morawiecki, przedstawiając infografikę, która obrazuje to, co czeka nas w miesiącach wakacyjnych.
Prognozy są katastrofalne. Wygląda na to, że nasze rachunki za prąd wzrosną od 1 lipca o ponad 60 proc! Co to oznacza? Dwuosobowe gospodarstwo domowe, które dziś zużywa 1600 kWh rocznie (ok 133 miesięcznie) i jego rachunki miesięczne oscylują w granicach 120 zł, już od lipca będzie wydawać na prąd prawie 200 zł, co miesiąc. Oznacza to, że w skali roku rachunek z 1400 zł wzrośnie o 1000 zł do blisko 2400.
Jeszcze więcej zapłacą rodziny z dwójką dzieci. Te które dzisiaj miesięcznie płacą za energię ok 190 zł od lipca będą płacić 280 zł. Czyli z 2000 rocznie kwota urośnie do 3300 zł! Podwyżki najbardziej odczują jednak ci, którzy zdecydowali się na zakupy pomp ciepła. Dziś płacą miesięcznie ok 400 zł, a po podwyżkach Tuska kwota ta wzrośnie do 650 zł. I znowu w skali roku to są gigantyczne zmiany – z 4725 zł do 7770 zł!
Wzrost cen odczują także rolnicy, którzy przecież z prądu korzystają nie tylko “po godzinach”, ale także w pracy – z 280 zł rachunki wzrosną im do 460 zł! Czyli rocznie z 3350 d0 ponad 5500 zł! Ucierpią też przedsiębiorcy i firmy – koszty ich działalności wzrosną niebotycznie.
– Ceny energii to matka wszystkich cen. Są one, z punktu widzenia przedsiębiorców, bardzo ważną częścią całej struktury kosztów. Z punktu widzenia gospodarstwa domowego to każdy Polak zdaje sobie sprawę z tego, jak ważne są koszty energii. Przedstawiając ten temat i jego potencjalne rozwiązania, warto sięgnąć do genezy i wykazać, skąd wziął się problem – zauważył podczas wczorajszego spotkania Zespołu dla Polski Mateusz Morawiecki.
Co to oznacza dla przeciętnego Polaka? Wraz z prądem podrożeją wszystkie usługi. Wzrosną koszty wypieku chleba, ceny w restauracjach, wydatki zakładów fryzjerskich i mechaników samochodowych, koszty utrzymania sklepów spożywczych, czy prac biurowych. Przedsiębiorcy będą musieli to sobie zrekompensować. Wszyscy wiemy, w jaki sposób.
Przed planowanymi podwyżkami ostrzegał podczas senackiej dyskusji na temat budżetu senator Grzegorz Bierecki.
– Pytaliśmy na posiedzeniu komisji o to, skąd tak piękne przychody, jakie zdarzenia wpłyną na tę fenomenalną zbiórkę VAT, przede wszystkim VAT. Obecny na posiedzeniu wiceminister, odpowiadając na moje pytania, wskazał na fakt rezygnacji z tarcz, z których korzystają nasi obywatele – chodzi o niższy VAT na żywność i tarczę solidarnościową, która chroni naszych obywateli przed wzrostem cen energii. Oczywiście można powiedzieć, że przecież w budżecie nie było wpisanych tarcz. To prawda, nie było tarcz wpisanych, ale one były i miały wpływ na wartości zawarte w tym budżecie. Ten budżet spina się po stronie VAT ledwie, ledwie, tylko przy założeniu, że tych tarcz nie będzie. Tak więc w drugiej połowie roku nasi obywatele mogą spodziewać się istotnych wzrostów cen energii, a od 1 kwietnia – wzrostów cen żywności. Ważne, żeby to zauważyć, myśląc o tym budżecie. On niejako podejmuje wielkie ryzyko po stronie przychodowej – mówił wiceprzewodniczący senackiej komisji budżetu i finansów publicznych na sali plenarnej.
Warto zauważyć, że podwyżki uderzą nas w miesiącach wakacyjnych, kiedy i tak za prąd płacimy mniej, bo dzień jest dłuższy, mniej godzin spędzamy w domu często wyjeżdżamy na urlopy. Prawdziwe tornado czeka nas jednak jesienią i zimą, kiedy w domach będziemy spędzać więcej czasu. Będziemy płacić i płakać, ale wówczas nikogo nie będzie to już obchodzić bo do następnych wyborów będą jeszcze trzy długie lata…