Najnowsze wiadomości ze świata

Wiceprezydent Pence pójdzie na inaugurację Bidena a nie na pożegnanie Trumpa

Wiceprezydent Mike Pence oficjalnie potwierdził, że weźmie udział w zaprzysiężeniu Joe Bidena. Nie pojawi się za to na ceremonii pożegnalnej Donalda Trumpa.

W normalnych okolicznościach odchodzący prezydent USA bierze udział w ceremonii zaprzysiężenia swojego następcy a następnie odprowadza go do Białego Domu, co ma symbolizować ciągłość władzy. W tym roku jednak okoliczności nie są normalne. Wobec zarzutów o sfałszowanie wyborów Donald Trump już jakiś czas temu zapowiedział, że nie weźmie udziału w zaprzysiężeniu Bidena. Ostatnim razem taka sytuacja miała w USA miejsce w 1869 roku, kiedy prezydent Andrew Johnson, który objął władzę po zamordowaniu Abrahama Lincolna, nie przyszedł na inaugurację Ulyssesa Granta. Obaj politycy śmiertelnie się pokłócili w związku z planami odbudowy Południa po wojnie secesyjnej.

Zamiast tego Trump zorganizuje krótką ceremonię pożegnalną w bazie Andrews w stanie Maryland, gdzie stacjonują dwa prezydenckie samoloty Boening VC-25A. Trump planuje wygłosić tam krótkie przemówienie pożegnalne do żołnierzy i o ósmej rano odlecieć na Florydę, gdzie przez co najmniej cztery najbliższe lata będzie mieszkał w kurorcie Mar-a-Lago. Będzie to jego ostatni w tej kadencji lot Air Force One.

Wiceprezydent Pence poinformował za oficjalnie, że w przeciwieństwie do Trumpa on i druga dama wezmą udział w inauguracji Bidena, która odbędzie się w południe czasu waszyngtońskiego na zachodnim trawniku Kapitolu. Wiceprezydent nie pojawi się za to w Andrews aby pożegnać Trumpa. Jego asystenci powiedzieli anonimowo telewizji Fox News, że udział w obu uroczystościach odbywających się cztery godziny po sobie byłby zbyt dużym wyzwaniem logistycznym. W ceremonii Trumpa nie wezmą też udziału dwaj najwyżej postawieni Republikanie w Kongresie, lider senackiej większości Mitch McConnel i lider mniejszości w Izbie Kevin McCarthy. Obaj wybrali udział w nabożeństwie przed zaprzysiężeniem.

Przez całą pierwszą kadencję Trumpa Pence miał opinię jego lojalisty. Stosunki między nimi popsuły się dopiero po wyborach. Pence jako wiceprezydent przewodniczył bowiem wspólnemu posiedzeniu Kongresu na którym liczono głosy elektorskie i Trump publicznie namawiał go, żeby nie uznał głosów na Bidena ze stanów, w których podejrzewano oszustwa wyborcze. Pence odpowiadał, że jego rola podczas tego posiedzenia jest stricte ceremonialna i nie ma takich uprawnień. Nieoficjalnie wiadomo, że naciski Trumpa i wywołana nimi krytyka ze strony jego wyborców miały go ostro zdenerwować, ale obaj politycy zdążyli się już pogodzić.

Źródło: Stefczyk.info na podstawie Fox News Autor: WM
Fot. PAP/EPA/Yuri Gripas / POOL

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij