Szymon Hołownia tłumaczył się w piątek ze swoich słów o prezydencie Rosji. Marszałek Sejmu uważa, że jest to coś, co czuje nie tylko on, ale też „wielu Polaków”.
W piątek marszałek Sejmu był pytany przez dziennikarza Polsat News o wypowiedź na temat Władimira Putina. Kilka dni temu podczas konwencji Trzeciej Drogi w Kielcach Hołownia stwierdził, że „Putina wgnieciemy w ziemię” i „prędzej czy później trafi tam, gdzie powinien trafić, za kraty albo na cmentarz”. Dziennikarz zapytał, czy to odpowiedzialne, by druga osoba w państwie wypowiadała takie słowa.
– To jest coś, co czuję nie tylko ja, ale też wielu Polaków. Putina miejsce jest przede wszystkim przed Trybunałem Karnym, ale jeżeli będzie trzeba z nim wygrywać na polu walki, to z nim trzeba wygrać na polu walki – powiedział Hołownia. Gospodarz programy dopytywał marszałka czy dziś powtórzyłby te słowa.
– Ja, przede wszystkim, w tej formule, dzień po śmierci Nawalnego nie miałem wątpliwości, że tych słów trzeba użyć – stwierdził lider Polski 2050. Dodał, że nie używa takich słów codziennie.
Hołownia wypowiedział się także na temat zagrożenia dla Polski ze strony Rosji.
– Powinniśmy pokonać Putina i jego reżim. Dobrze, żeby zrobiła to Ukraina. Jeśli trzeba ją w tym wesprzeć, to bardzo dobrze – powiedział marszałek Sejmu.
– Putin, jeżeli nie zostanie unieszkodliwiony, stanowi poważne zagrożenie dla nas i naszych dzieci, a chyba nikt nie chce, żeby nasze dzieci płaciły krwią za to, że ten szaleniec rozpętał w Europie i znacznej części świata piekło – dodał.