Węglarczyk i Mierzyńska padli ofiarą “rzeszowskiego biura PiS” Publicystyka

Węglarczyk i Mierzyńska padli ofiarą “rzeszowskiego biura PiS”

Naczelny Onet.pl Bartosz Węglarczyk i analityk social media OKO.Press Anna Mierzyńska byli przekonani, że złapali na gorącym uczynku pisowskiego trolla. Okazało się jednak, że sami padli jego ofiarą.

Jakiś czas temu popularny twitterowicz o pseudonimie Kochany Prezes zorganizował niezwykle popularny plebiscyt na „Dzbannikarza roku”. Słowo to powstało z połączenia słów „dziennikarz” i „dzban” – co w twitterowym slangu oznacza osobę o niezbyt lotnej inteligencji. Dziesiątki tysięcy internautów wybrali w nim najgłupszego ich zdaniem dziennikarza, a o samym plebiscycie zrobiło się tak głośno, że w pewnym momencie trafił nawet do tzw. trendów.

Jego bezapelacyjnym wygranym został naczelny portalu Onet.pl Bartosz Węglarczyk. W finałowym głosowaniu zdobył aż 47% głosów, wyprzedzając zajmującego drugie miejsce Tomasza Lisa o imponujące 23%. Otrzymał też od internautów nagrodę specjalną za najgłupszą wypowiedź roku.

Wspomniany konkurs postanowiła skomentować jedna z użytkowniczek Twittera. „Ale wiesz, że ten wasz konkursik organizuje członek PiS, który robi was w jajo?” – napisała kiedy ktoś zwrócił Węglarczykowi uwagę, że zarzuca Rafałowi Ziemkiewiczowi „rozwalanie zawodu dziennikarza” chociaż sam został jego laureatem – „Dzbannikarzami są propagandyści PiS, bo kłamią, nie pokazują afer PiS ani protestów”. Nawiązywała do tzw. „rzeszowskiego biura PiS”. Takie biuro oczywiście istnieje, ale na Twitterze ta nazwa funkcjonuje w ramach żartu – internauci lubią siebie „oskarżać” o bycie jego pracownikami lub opłacanymi trollami.

https://twitter.com/aneta_moscicka/status/1465835455027585036?s=20

Fakt, że ktoś potraktował ten konkurs poważnie, postanowił wykorzystać jeden z internetowych trolli. Z tzw. troll-konta – jak nazywa się fałszywe konto używane zwykle do takich właśnie żartów – odpowiedział jej: „Co pani wie o prawdziwym dziennikarstwie? Wspiera pani niemiecką redakcję!”. Samo konto było ucharakteryzowane na konto typowego wyborcy PiS – przynajmniej takiego, jakiego wyobrażają sobie liberałowie. Do wpisu dołączony był również link do obrazka ucharakteryzowany tak, żeby wyglądało, że Twitter przez pomyłkę go nie załadował. Wynikało z niego, że został wysłany z komputera należącego do „rzeszowskiego biura PiS”.

Żart udał mu się aż za dobrze. Oprócz jego celu dał się bowiem złapać na niego także sam Węglarczyk, który był przekonany, że przyłapał na gorącym uczynku „pisowskiego trolla”. „Trolla zawiódł komputer. Po ścieżce zdjęcia widać, że to ktoś z PiSu w Rzeszowie” – napisał udostępniając zrzut ekranu – „Zero zdziwienia”.

https://twitter.com/BiblioUkasz/status/1466021367531376641?s=20

Ofiarą żartownisia padła też Anna Mierzyńska, która przedstawia się jako ekspert od social mediów i publikuje swoje słynne już analizy na łamach Oko.press. „Jaka piękna katastrofa!” – skomentowała udostępniając wcześniejszy wpis Węglarczyka. „A poważnie: niech mi jeszcze ktoś powie, że w Polsce nie ma hejtu systemowego…”. W przeciwieństwie do Węglarczyka Mierzyńska jednak szybko usunęła swój wpis kiedy uświadomiono ją, że padła ofiarą żartownisia.

Swojego tweeta usunęło też oficjalne konto Konfederacji. „Jak rozpoznać trolla PiS? Oznaczają się sami” – napisał wcześniej jego administrator dołączając do tego wpisu zrzut ekranu wykonany przez Węglarczyka.

Źródło: Twitter Autor: WM
Fot.

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij