Wegańscy aktywiści włamali się na fermę. Przez ich działania zginęły setki ptaków Najnowsze wiadomości ze świata

Wegańscy aktywiści włamali się na fermę. Przez ich działania zginęły setki ptaków

Wegańscy aktywiści z organizacji Animal Liberation Front (ALF) przed kilkoma dniami włamali się na fermę na której hodowano bażanty i wypuścili na wolność ok. 9000 ptaków. Jej właściciel ujawnił mediom, że znalazł już kilkaset martwych sztuk i że pozostałe nie mają najmniejszych szans na przeżycie na wolności.

Włamanie na fermę Heath Hatcheries w Suffolk miało miejsce w wielkanocny weekend. W nocy z piątku na sobotę grupa aktywistów przecięła siatkę i weszła na teren fermy. Następnie otworzyli 45 zagród, w których znajdowało się po 180 ptaków. Wygonili je na korytarz, a następnie poza teren fermy. Chcieli również wypuścić przepiórki, ale powstrzymał ich alarm.

ALF pochwaliło się swoją akcją na facebooku. Ich rzecznik stwierdził, że to dopiero początek i że mają zamiar atakować kolejne fermy w których hoduje się zwierzęta dla potrzeb myśliwych. Ich celem jest spowodowanie, że cała ta gałąź rolnictwa upadnie.

Paradoksalnie jednak eko-aktywiści chcąc uratować ptaki przed myśliwymi prawdopodobnie skazali całą populację na zagładę. Ich właściciel, Stuar Fairhead ujawnił ostatnio mediom, że w promieniu 250 metrów od fermy znalazł ponad 200 zwłok. Jego zdaniem ptaki te padły z powodu nadmiernego stresu.

Co więcej Fairhead ujawnił, że jego ptaki były przystosowane do chowu klatkowego. Polegało to między innymi na podklejeniu ich skrzydeł specjalną taśmą przez co nie są w stanie latać. Na ich dziobach zainstalowano również specjalne urządzenia mające powstrzymać je przed dziobaniem się nawzajem, które znacząco utrudnią im zdobywanie pokarmu w naturalnych warunkach.

Zdaniem Fairheada, hodowcy z niemal 40-letnim doświadczeniem, jego ptaki nawet bez tego nie miałyby żadnych szans. Urodziły się bowiem i wychowały w niewoli i kompletnie nie wiedzą jak sobie radzić w prawdziwym świecie. Były również karmione wysokokaloryczną karmą, której zjadały 4,5 tony tygodniowo. Zdaniem hodowcy nie uda im się przeżyć na rosnących dziko zbożach. Według niego wszystkie ptaki, poza garstką którą udało mu się złapać, padną ofiarą głodu, odwodnienia lub drapieżników.

To nie jest pierwszy problem, jaki Heath Hatcheries ma z eko-aktywistami. W 2015 roku złożyli doniesienie do władz twierdząc, że trzymane w niej zwierzęta przebywają w niehumanitarnych warunkach. Drobiazgowa kontrola wykazała jednak, że to nieprawda.

Źródło: , za dailymail.co.uk Autor: Wiktor Młynarz
Fot.

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij