Francuski dziennik “Le Monde” ocenia nowy rząd Michela Barniera jako “rząd przegranych”, który powstał wbrew “frontowi republikańskiemu”, czyli wspólnemu frontowi tradycyjnych partii politycznych przeciwko skrajnej prawicy podczas wyborów parlamentarnych.
Nowa ekipa rządząca “z braku scemetowania jej umową o koalicji w należytej formie, trzyma się tylko na kilku mglistych i powierzchownych zobowiązaniach. Pozostaje na łasce szefów partii, z których wszyscy wybrali pozostawanie poza rządem, podkreślając kruchość tej konstrukcji” – ocenia dziennik. Zaznacza, że od początku rząd oskarżany jest o to, że jest kpiną z wyniku wyborów parlamentarnych.
“Przesłanie polityczne jest sprzeczne z nadziejami na zmianę, wzbudzonymi podczas kampanii przed wyborami parlamentarnymi. Pokonani przez rozwiązanie parlamentu macroniści (obóz polityczny prezydenta Emmauela Macrona-PAP) walczą o przetrwanie w sojuszu z innymi przegranymi – Republikanami, nie zważając na front republikański, który był napędem dla pierwszego miejsca Nowego Frontu Ludowego w drugiej turze wyborów. Jedynie były socjalista Didier Migaud, mianowany ministrem sprawiedliwości, zaangażował się w przedsięwzięcie, co czyni nieaktualnym cel szerokiej koalicji wysunięty przez prezydenta” – ocenia “Le Monde”
“Skalę tego afrontu, sprzeciwiającego się obywatelskiemu impulsowi, który skłonił znaczną większość wyborców do odparcia w lipcu ryzyka dojścia do władzy skrajnej prawicy, można przede wszystkim zmierzyć przygnębiającą obserwacją: nowy rząd jest zdany na łaskę Zgromadzenia Narodowego (RN)” – zaznacza dziennik.
Ocenia, że “głęboka choroba demokratyczna zrodzona z tej sytuacji” przewyższa pilne sprawy, którymi ma się zająć nowy rząd. Paradoksem jest według dziennika to, że poprzez wagę tych spraw nowy gabinet może liczyć na zyskanie nieco czasu, zanim stanie się celem wotum nieufności. Dzieje się tak, ponieważ “żaden z pretendentów do wyborów prezydenckich w 2027 roku nie jest zainteresowany tym, by kraj nagle się załamał”. I to również – zdaniem “Le Monde” – jest miarą, którą można mierzyć “głębokość kryzysu politycznego Francji”.