Związek kompozytora i piosenkarza Grzegorza Ciechowskiego z aktorką Małgorzatą Potocką uchodzi za jeden z najburzliwszych w historii polskiego show-biznesu. Choć para była związana ze sobą blisko 10 lat, a lider Republiki umarł już ponad 20 lat temu, to początek i koniec ich relacji do dziś budzi zainteresowanie portali plotkarskich. Wszystko za sprawą kłótni byłych partnerek o “schedę” po artyście.
Temat relacji Grzegorza Ciechowskiego ze swoimi byłymi żonami średnio co kilka lat powraca na łamy tabloidów i portali plotkarskich. Dzieje się tak zazwyczaj wówczas, gdy jedna ze stron pragnie podzielić się z mediami doniesieniami o krzywdach, jakich zaznała za sprawą drugiej, a w tle najczęściej pojawiają się pieniądze po jednym z najbardziej utalentowanych polskich muzyków.
Nie inaczej jest i tym razem. Ostatnia miłość Ciechowskiego Anna Skrobiszewska (Wędrowska), której muzyk w testamencie przepisał cały majątek, toczy sądową batalię o pieniądze z powództwa córki Ciechowskiego z poprzedniego małżeństwa. Jak zwykle bywa przy takich okazjach, w przestrzeni publicznej próbuje “prać się” różne brudy. Była żona oskarża o to m.in. adwokata starszej córki swojego męża. Miał on, według słów Skrobiszewskiej, w mediach bulwarowych zarzucać jej, że nigdy nie pracowała i trwoniła majątek artysty. Sama ostatnia żona Ciechowskiego odniosła się do tych słów w specjalnym oświadczeniu.
Gdyby nie fakt, że działalność, którą prowadzę opiera się w dużej mierze na kontaktach z ludźmi, pewnie zignorowałabym kolejne ukazujące się w przestrzeni publicznej oszczerstwa na mój temat. Jednak z szacunku do osób z mojego otoczenia, a także stałych gości moich pensjonatów, którzy z grzeczności nie zadają pytań, postanowiłam zareagować na zarzuty forsowne w prasie tzw. brukowej. Oto prawda na temat procesu wytoczonego mi przez Weronikę Ciechowską. Proces, który powinien rozgrywać się na sali sądowej rozgrywa się na forum publicznym, bo pełnomocnik Weroniki ma na celu nastawianie sądu i opinii publicznej przeciwko mnie. Nie padły w sądzie cytowane przez niego stwierdzenia, że nie pracuję i nigdy nie pracowałam. Zdaję sobie sprawę, że nie każda kobieta w tym kraju ma możliwość zajęcia się domem i wychowywania dzieci, ja miałam taki przywilej. Stworzyłam dom pełen miłości, ciepła i bezpieczeństwa dzięki czemu nasze dzieci są skromnymi i uczciwymi ludźmi. – napisała w Facebooku.
Później jest jeszcze ostrzej, bo Skrobiszewska uderza bezpośrednio w byłą żonę i córkę Ciechowskiego:
– W procesie zeznają przeciwko mnie osoby, których Grzegorz nie lubił (jak Małgorzata Potocka i jej córka Matylda, której Grzegorz nie potrafił zapomnieć kłamstw potwierdzających słowa jej matki o zniszczeniu jego studia nagrań) oraz te, które nie mogą pogodzić się z faktem, że przejrzałam i ucięłam krzywdzące mechanizmy panujące wśród byłych przyjaciół Grzegorza, a także w mojej rodzinie – napisała ostatnia żona muzyka.
Do zarzutów o zniszczenie studia już wcześniej odnosiła się z kolei Małgorzata Potocka, która przedstawiła swoją wersję tej historii:
“Wiem, że tak opowiadano, powstała legenda mająca niewiele wspólnego z prawdą. Wszystkie instrumenty Grzegorz zabrał na koncert i nigdy już ich nie przywiózł do domu. Zrobiłam jednak coś okropnego – otworzyłam jego laptopa i przeczytałam w nim list do Anki. Pisał o wzruszeniu, kiedy dowiedział się, że jest w ciąży, i że to było dla niego fantastyczne przeżycie, cud, dar od niebios, że nosi w swoim łonie perłę. Dokładnie tymi słowami, jakie pisał do mnie i mówił, gdy byłam w ciąży z Weroniką. I chyba to mnie najbardziej dotknęło. Wzięłam tego laptopa, pojechałam na most Poniatowskiego i wrzuciłam go do Wisły. Po latach ktoś powiedział mi, że Grzegorz skarżył się, iż zniszczyłam całą jego twórczość, wyrzuciłam komputer z jego tekstami. Ale tam nic nie było, poza tym listem, jego twórczość została w jego komputerach muzycznych. Miał je ze sobą” — wyznała w książce “Obywatel i Małgorzata” Małgorzata Potocka, co na swoich łamach przytacza “Fakt”.