Poszukiwania grotołazów, którzy zaginęli w największej jaskini w Tatrach, trwają już piątą dobę. Naczelnik TOPR uważa, że szanse, że uda się ich odnaleźć żywych, są minimalne.
W ubiegły czwartek sześciu grotołazów weszło do Jaskini Wielkiej Śnieżnej – najdłuższej i najgłębszej jaskini w Tatrach, bardzo trudnej w eksploracji. Szli od strony Białej Wody w kierunku Przemkowych Partii, chcąc zbadać nieznany dotąd korytarz. Dwóch z nich odcięła niestety woda spowodowana ulewnymi deszczami, które ostatnio padały w górach. Pozostałym udało się wydostać z jaskini i powiadomić o sytuacji TOPR.
Ratownicy próbują się dostać do uwięzionych grotołazów od pięciu dni. Jak na razie nie udało się jednak nawiązać z nimi kontaktu. W miejscu, w którym ratownicy rozpoczęli poszerzanie tunelu odnaleziono ekwipunek do nich należący, m.in. uprzęże i prowiant.
Obecnie ratownicy poszerzają poszerzają wąski korytarz który wiedzie do miejsca w którym mogą znajdować się zaginieni. To żmudna praca polegająca na wysadzaniu kolejnych partii skał przy pomocy malutkich ładunków wybuchowych. W pogotowiu czeka zespół, który ma udzielić im pomocy medycznej i przetransportować ich do szpitala.
„Szanse na przeżycie poszukiwanych grotołazów w Jaskini Wielkiej Śnieżnej, w panujących tam warunkach, są absolutnie minimalne” – powiedział naczelnik TOPR Jan Krzysztof – „ale walczymy do końca, dopóki ich nie znajdziemy”. Dodał, że „ryzyko hipotermii w takich warunkach jest absolutnie realne”.