Saperzy zdetonowali w piątek na terenie zakładów chemicznych Orlen w Litvinovie niewybuch ćwierćtonowej bomby lotniczej. Według informacji policji z miejsca zdarzenia po eksplozji nie ma zniszczeń. Wybuchł niewielki pożar, który natychmiast ugaszono.
Detonację przeprowadzono o godz. 12.15. Miejsce wybuchu najpierw zbadano za pomocą drona. Później skontrolowali je strażacy i pirotechnicy. Po godz. 14 specjaliści z zakładów Orlen zaczęli sprawdzać infrastrukturę produkcyjną. Według rzecznika spółki Pavla Kaidla Orlen chce jak najszybciej wznowić produkcję, ponieważ jej wstrzymanie i pożyczenie paliw z czeskiej rezerwy strategicznej kosztuje firmę 80 mln euro.
Niewybuch odkryto w minionym tygodniu podczas prac ziemnych na terenie zakładów chemicznych Orlen w Litvinovie. Bombę trzeba było zdetonować na miejscu, ponieważ, jak stwierdzili saperzy, była wyposażona w rzadko stosowany zapalnik chemiczny.
Wokół bomby utworzono strefę bezpieczeństwa, którą przed eksplozją powiększono z początkowych 1,5 km do 2 km. Wcześniej strażacy rozłożyli worki z piaskiem i utworzyli w ten sposób wysoki na pięć metrów wał ochronny, który miał stłumić siłę wybuchu. Zainstalowano także koce balistyczne i betonowe bloki do ochrony sprzętu, urządzeń i budynków w bezpośredniej bliskości eksplozji.
W piątek rano zamknięto drogę z Mostu do Litvinova i wstrzymano komunikację miejską. Na teren zakładów nie wpuszczano pracowników Orlenu ani firm zewnętrznych.
Po wybuchu wznowiono komunikację i odwołano zakaz wstępu do miejsc w odległości 2 km od miejsca wybuchu. Strażacy poinformowali, że niewielki pożar, który powstał bezpośrednio po eksplozji, wywoła płonąca opona, od której zajęła się trawa.