W poniedziałek pierwsi Amerykanie otrzymali szczepionki na COVID-19. To początek największej kampanii publicznych szczepień w tym kraju.
15 maja prezydent Donald Trump ogłosił powstanie publiczno-prywatnego partnerstwa którego celem będzie jak najszybsze opracowanie i dopuszczenie na rynek szczepionek na chińskiego koronawirusa oraz zaszczepienie tak dużej liczby osób, żeby udało się w końcu pokonać pandemię. Nadano jej kryptonim Operation Warp Speed (ang. Operacja Prędkość Warpowa), co stanowi nawiązanie do fikcyjnej jednostki prędkości z serialu Star Trek.
Jako pierwsza, w zeszły piątek, została dopuszczona do użycia awaryjnego szczepionka produkcji Pfizera. Już w niedzielę z ich fabryki w Kalamazoo w stanie Michigan ruszyły pierwsze ciężarówki. Zawiozły specjalne kontenery, które utrzymują szczepionki w temperaturze -80 stopni Celsjusza, na pobliskie lotniska, gdzie przejęły je firmy kurierskie UPS i FedEx. Następnie ich samoloty dostarczyły je do sortowni, skąd do szpitali zawieli je kurierzy.
W pierwszej partii zamówiono trzy miliony szczepionek Dostaną je najpierw pracownicy służby zdrowia. Za trzy tygodnie dostaną kolejną dawkę. Już dzisiaj w wielu placówkach rozpoczęto szczepienia. „Czuję dzisiaj nadzieję. Ulgę” – powiedziała agencji AP zaszczepiona dzisiaj Sandra Lindsay, pielęgniarka na intensywnej terapii Żydowskiego Centrum Medycznego w Nowym Jorku. Jeszcze w tym tygodniu FDA prawdopodobnie dopuści do użytku kolejną szczepionkę, stworzoną przez Modernę.
Zaszczepienie odpowiednio dużej liczby osób, absolutnie konieczne do osiągnięcia odporności stadnej, będzie jednak gigantycznym wyzwaniem. W USA miało miejsce już kilka podobnych akcji masowych szczepień, ale nigdy na taką skalę. W sprostaniu mu ma pomóc współpraca między placówkami medycznymi, samorządami, władzami stanowymi, prywatnymi firmami i wojskiem.
Dużym problemem będą zapewne obawy społeczeństwa wywołane rekordowo szybkim tempem wprowadzania szczepionki na rynek. Dopuszczająca leki na amerykański rynek Administracja Leków i Jedzenia (FDA) słynie z bardzo wyśrubowanych standardów bezpieczeństwa i zapewniają, że w tym wypadku nie poszli na żadne kompromisy, które mogłyby narazić pacjentów. Pomimo tego zaledwie połowa Amerykanów deklaruje, że się zaszczepi, a co czwarty nie chce tego zrobić.
Równocześnie FDA zdecydowała, że na chwilę obecną szczepionka nie będzie podawana osobom, które mają historię silnych reakcji na alergię. Zdecydowano się na ten ruch po tym, gdy u kilku osób które otrzymały szczepionkę w UK wystąpiły reakcje alergiczne. Nie skończono również badań dotyczących jej wpływu na dzieci i kobiety w ciąży, ale Amerykańskie Kolegium Położników i Ginekologów ogłosiło już wczoraj wieczorem, że na razie nie widzi przeciwskazań do podawania szczepionki Pfizera kobietom w ciąży.
Przy okazji pojawił się kolejny problem. Podanie szczepionki Pfizera często wywołuje efekty uboczne takie jak gorączkę, zmęczenie czy bóle mięśni. To normalna reakcja układu immunologicznego i szybko ustępują, ale pracownicy amerykańskiej służby zdrowia już teraz są w wielu miejscach przeładowani obowiązkami i jeśli na skutek tych efektów lekarz czy pielęgniarka przez kilka godzin nie będzie nadawała się do pracy, to może to być problematyczne. Spowalnia to proces szczepień gdyż władze szpitali nie chcą ryzykować, że zostaną z niewystarczającą liczbą personelu.