Polska domaga się całkowitego zakazu importu kauczuku, ale EU proponuje na ustalenie limitu sankcyjnego na poziomie 560 tys. ton rocznie. Problem w tym, że ta kwota znacznie… przekracza obecny poziom importu. Co więcej, w ciągu ostatniej dekady ani razu nie przekroczono zaproponowanego w limicie sankcyjnym poziomu importu. Tak wyglądają unijne sankcje w praktyce?
– W nocy z czwartku na piątek Polska złożyła kolejną, kompromisową propozycję w sprawie 10. pakietu sankcji na Rosję; chodzi o import kauczuku z tego kraju. Czekamy w tej chwili na stanowisko dwóch państw członkowskich – powiedział Stały Przedstawiciel Polski przy UE Andrzej Sadoś.
– Mamy zapewnienie szwedzkiej prezydencji, że w najbliższych dniach, już w poniedziałek, wznawiamy bardzo intensywne prace w celu przyjęcia ambitnego pakietu sankcyjnego na Białoruś – dodał ambasador.
Polska chce znaczącego ograniczenia importu kauczuku, o jedną trzecią w porównaniu z obecną propozycją Komisji Europejskiej, tj. 560 tysięcy ton. Problem w tym, iż obecny import nigdy nie osiągnął takiej kwoty od dekady.
– Czekamy w tej chwili na stanowisko dwóch państw członkowskich, które domagają się kontynowania możliwości importu kauczuku z Rosji. Myślę, że kompromisowa propozycja Polski jest bardzo dobrym punktem, aby osiągnąć dziś jednomyślność i ostatecznie przyjąć ambitny, 10. pakiet sankcyjny – powiedział Sadoś.
– Determinacja ma sens i presja ma sens. W ciągu ostatnich 12 miesięcy to, co było niemożliwe jednego dnia, następnego dnia stawało się możliwe. Chcemy ograniczyć potencjał rosyjskiej zbrodniczej maszyny wojennej. Chcemy zmniejszyć wpływy do rosyjskiego budżetu, z którego finansowana jest wojna, i chcemy sankcjonowania oligarchów i zbrodniarzy wojennych – mówił Sadoś.