Tomasz Lis rozpoczął kolejny etap swojej kariery, tym razem na portalu YouTube. 11 marca wystartował z emisją kanału o nieszczególnie wyszukanej nazwie: „Tomasz Lis – Kanał oficjalny”. Według zapowiedzi autora wśród treści prezentowanych na portalu YT będą “trzy publicystyczne formaty”, emitowane co najmniej raz w tygodniu. Jak można się dowiedzieć z tekstu opublikowanego na portalu Wirtualne Media, za produkcję materiałów Lisa odpowiada firma “Fat Frogs Media”. Sprawdziliśmy, kto za nią stoi i dla kogo jeszcze pracuje. Trzeba przyznać, że było to znacznie ciekawsze zajęcie niż oglądanie materiałów byłego gwiazdora TVN-u.
Weryfikacja w tym przypadku nie była arcytrudna, bo firma “Fat Frogs Media” swoich politycznych afiliacji wcale nie ukrywa. Więcej, na swojej stronie internetowej chwali się m. in. organizacją kampanii prezydenckiej Szymona Hołowni z 2020 roku i kampanii wyborczej Platformy Obywatelskiej z 2019 roku. Wspomina także o akcjach promocyjnych realizowanych na rzecz warszawskiego ratusza. Jako swoich “partnerów” wymienia m. in. Donalda Tuska, Radosława Sikorskiego, Michała Kamińskiego i Romana Giertycha.
Kiedy sięgamy odrobinę głębiej, to znajdujemy m. in. informację o tym, iż “Fat Frogs” współpracowało z Platformą Obywatelską np. przy okazji produkcji spotów wyborczych w kampanii samorządowej 2018.
– Koalicyjny komitet partii Grzegorza Schetyny, Katarzyny Lubnauer i Barbary Nowackiej w temacie spotów postawił także na inny sposób dotarcia do wyborców. Od 10 do 19 października w różnych kanałach internetowych wyemitowano 12-odcinkowy “serial” zatytułowany “Samorządy”, w którym wyjaśniano wiele zagadnień związanych z jednostkami samorządu terytorialnego. Dopiero w ostatnim odcinku, wyemitowanym zaraz przed rozpoczęciem ciszy wyborczej, pojawiły się bezpośrednie odwołania do PiS-u i premiera, o którym mówiono, że “może kłamać i obiecywać gruszki na wierzbie”. Łącznie za stworzenie “serialu” komitet zapłacił firmie “Fat Frogs” prawie 37 tys. zł. – czytamy na stronie konkret24.tvn24.pl.
Cena – promocyjna, bo, jak widać na powyższym screenie, rok później Koalicja Obywatelska potrafiła wydać równowartość tej kwoty na promocję materiałów w sieci. Nie zakładamy jednak, że słynny fakt-checkingowy portal TVN-u coś przegapił, prawda? Cóż, jedno jest pewne, promocję swoich materiałów z 2019 roku Koalicja Obywatelska zlecała firmie… “Fat Frogs Production”, która ma dokładnie ten sam NIP i nr REGON co firma “Fat Frogs Media”.
Pokorne cielę?
Jeszcze ciekawsze jest to, że to właśnie “Fat Frog Productions” wydawał także pieniądze sztabu Szymona Hołowni, który na samą reklamę spotów w Google przeznaczył 58 tysięcy złotych.
Ktoś może zauważyć, że nie ma w tym nic dziwnego, wszak nie jest zabronione zlecanie kampanii tej samej firmie. Mogłoby się jednak wydawać, że kiedy dwie partie próbują udawać polityczną konkurencję, to nie chcą, aby ktoś mógł je w łatwy sposób powiązać. Zwłaszcza, że wokół samego Hołowni mnóstwo jest przecież ludzi Donalda Tuska. Dlatego mocno dziwi to, że dwie rzekomo różne partie, które ponoć nie są sobą powiązane, zamawiają kampanię reklamową w tej samej firmie.
Cóż, to dopiero początek, bo jeszcze ciekawiej robi się, gdy zaglądamy do tzw. “raportu przejrzystości”, który przygotowuje i aktualizuje Google.
Celem tego dokumentu jest pokazywanie, ile partie polityczne wydają na reklamę w sieci. Z ww. raportu wynika, że niektóre z reklam dla Hołowni i Koalicji Obywatelskiej opłacano (być może i przygotowywano) w tym samym czasie. W jednym studio reklamowym. Tak, dokładnie tym samym, które teraz zajmuje się produkcją i reklamą nowego kanału Tomasza Lisa.
Wolne media? Raczej wolne żarty. I na pewno nie najtańsze. Przyjrzyjmy się samym nakładom na reklamę w sieci, bo tu robi się naprawdę interesująco. Otóż “raport przejrzystości” przygotowywany jest przez giganta z Mountain View od 2019 roku. Od tego czasu wspomniana wyżej firma jest trzecim (!) największym podmiotem w Polsce pod względem wydatków na reklamę w sieci, z łączną kwotą wydatków sięgającą 125 tys. euro (ponad 585 tys. złotych).
Przy okazji zaznaczmy raz jeszcze, iż raport Google’a pokazuje jedynie koszty opłacania reklamy, a nie całościowy koszt ich przygotowania (tj. kreacji i realizacji spotów). Ta kwota jest oczywiście kilka, być może kilkanaście, razy wyższa.
W raporcie widać, iż większość reklam politycznych opłacanych przez “Frogs Media” mieściła się w widełkach od 1 tys. do 50 tys. (specyficzna cezura, ale taką stosuje Google). Więcej wydano na promocję dwóch spotów, tj. reklamy “Współpraca a nie kłótnie” (50 tys. zł – 60 tys. zł) Małgorzaty Kidawy-Błońskiej z 2019 roku i spotu Koalicji Obywatelskiej (między 60 tys. zł–70 tys. zł), który promowano we wrześniu 2019 roku.
“Niewielcy, ale skuteczni”
Na swojej stronie internetowej “Fat Frogs Media” piszą o sobie tak: “niewielka, ale skuteczna marka w nowych mediach. Nie ma co ukrywać, że mamy ponad ćwierć wieku doświadczenia i umiejętności, których na rynku nam zazdroszczą. Nie nagłaśniamy, że jesteśmy dynamicznie rozwijającą się korpo i mega profesjonalistami. To banał”.
Nie wiemy, czy dobrze odczytujemy intencje, ale brzmi to odrobinę jak specyficznie wyrażana skromność. Jeśli tak jest w istocie, to jest to zdecydowanie nie na miejscu. “Fat Frogs Media” pomaga w promocji pani Katarzynie Bosackiej (żonie senatora Bosackiego), Donaldowi Tuskowi, Radosławowi Sikorskiemu, Michałowi Kamińskiemu, Romanowi Giertychowi, Aleksandrze Gajewskiej, Marcinowi Mellerowi, Janinie Ochojskiej, Platformie Obywatelskiej (na kilku frontach), miastu stołecznemu Warszawie, prezydentowi Trzaskowskiemu, warszawskim wodociągom… i SSP Iustitia.
W ramach tej ostatniej działalności produkuje np. filmy Anny Marii Wesołowskiej, które realizowane są na kanale Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.
– Wyjaśnianie prawnych zawiłości, ale także przybliżanie zakresu kompetencji sędziego – taki cel przyświeca cyklowi wideo podcastów, przygotowywanych na youtube’owym kanale przez sędziów ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia. Prowadzącą jest Anna Maria Wesołowska, produkcją filmów zajmuje się Fat Frogs Media – czytamy na Wirtualnych Mediach. W tekście o filmach sędzi Wesołowskiej wypowiada się Paweł Kwaśniewski, producent i partner w “Fat Frogs Media”.
“Ostatnia szansa na powrót normalności”
W innym artykule na Wirtualnych Mediach Kwaśniewski reklamował inne dzieło swojego studia, czyli filmy Tomasza Lisa. W tekście, w którym go cytowano, już po starcie pierwszego programu Lisa, na portalu WM można było przeczytać:
– Punktualnie o godz. 20:00 wyraźnie stremowany dziennikarz zasiadł przed kamerą, by przez 48 minut rozmawiać z widzami. Jednak przez pierwszych 20 minut opowiadał o swoich zamiarach, w drugiej części odpowiedział na kilka wybranych pytań od internautów. Na początek Tomasz Lis uzasadnił, dlaczego w ogóle rusza z kanałem.
Pewnie uważny Czytelnik i obserwator polskiej sceny medialnej się domyśla, ale oddajmy jeszcze głos autorowi:
– Jest marzec w roku wyborczym, czeka nas wielka batalia o Sejm, o władzę i wielka szansa, może ostatnia, na powrót w Polsce normalności. Uznałem, że czas się zabierać do roboty i komentować. Sprawa jest zbyt poważna, by nie wyjść na boisko i nie zagrać o przyszłość Polski – reklamował się Lis.
Do czasu publikacji naszego tekstu, tj. do 27 marca br. na nowym kanale Tomasza Lisa zamieszczono pięć materiałów wideo. Trzy z nich to wywiady: z Kazimierzem Marcinkiewiczem, ks. Kazimierzem Sową i Romanem Giertychem. Do tego dwa komentarze publicystyczne, jeden pt.: “Po wyroku na zabójcę Adamowicza” i drugi: “Dlaczego nie lubię PiS-u”.
Ich średnia oglądalność to kilka tysięcy wyświetleń. Ile z nich pochodzi od autentycznych widzów, ile od osób, które opłaciło to czy inne studio reklamowe, tego oczywiście nie wiadomo.
Wiadomo zaś, że start kanału Lisa dość krytycznie oceniają ci, którzy na YT zarabiają ogromne pieniądze.
– Dużo osób rzuciło się na mnie, gdy wykpiłem początkowe wyniki Tomasza Lisa na Youtube. No cóż, jest jeszcze gorzej i nie wiem, czy ten kanał już umarł czy dopiero umrze lada moment, ale aż tak brutalne odbicie się od tej platformy tak zasięgowego dziennikarza jest wręcz smutne – tak antyrządowe wypociny Lisa komentował na Twitterze Krzysztof Stanowski, jeden z twórców Kanału Sportowego.
Dużo osób rzuciło się na mnie, gdy wykpiłem początkowe wyniki Tomasza Lisa na Youtube. No cóż, jest jeszcze gorzej i nie wiem, czy ten kanał już umarł czy dopiero umrze lada moment, ale aż tak brutalne odbicie się od tej platformy tak zasięgowego dziennikarza jest wręcz smutne. pic.twitter.com/LjJMLAei8i
— Krzysztof Stanowski (@K_Stanowski) March 26, 2023
Ocena Stanowskiego jest bezlitosna, ale trudno się z nią nie zgodzić, kiedy patrzy się na liczby, jakie “wykręca” Tomasz Lis na swoim kanale. To wszystko jednak blednie, kiedy uzmysłowimy sobie, jak wiele różnorodnych treści realizowanych jest w jednym “niewielkim”, ale “skutecznym” studiu nagrań. Wszyscy jego klienci, podobnie jak i Tomasz Lis, wciąż żyją tą “ostatnią szansą” na “powrót do normalności”. Aż strach pomyśleć, która to już będzie z cyklu ostatnich szans.