“Schmidt&Kowalski” jest programem puszczanym przez niemiecką stację RBB, w którym prezentowane są materiały dotyczące Polski. Prowadzącymi program są dziennikarka “Gazety Wyborczej” Adriana Rozwadowska oraz jej niemiecki znajomy Martin Adam, który od wielu lat mieszka w Polsce. W jednym z ostatnich materiałów dwójka dziennikarzy odnosi się do sporu o stan polskiego sądownictwa.
Program rozpoczyna się od ukazaniem Rozwadowskiej i Adama na tle gmachu Sądu Najwyższego. Ukazani są m.in. pod pomnikiem Powstańców Warszawskich, symbolizującym walkę o wolność, która zdaniem prowadzących “jest obecnie w Polsce zagrożona”. Pojawiają się także przed wejściem do budynku, gdzie został zawieszony ogromny baner z charakterystycznym napisem “Konstytucja”. Dwójka dziennikarzy stara się wytłumaczyć odbiorcom, że wprowadzona w Polsce reforma jest niekonstytucyjna i sprzeciwia się niezależności sędziów. Podnoszą przy tym stały zarzut opozycji, zgodnie z którym polski parlament, w którym większość ma partia PiS, nie miał konstytucyjnego prawa obniżyć wieku emerytalnego sędziów SN. Pomimo istnienia art. 180 par. 4 ustawy zasadniczej, który wskazuje, iż wszelkie kwestie dotyczące określenia granic wieku, po którym sędziowie przechodzą w stan spoczynku, znajdują się w gestii specjalnej ustawy. O tym jednak dwójka dziennikarzy nie wspomina w swoim programie.
Zamiast tego, przedstawione zostają urywki z demonstracji Obywateli RP pod gmachem SN, gdzie na czele z Małgorzatą Gersdorf protestowali przeciwko zmianom w prawie. Potem prowadzący przechodzą do rozmowy z sędzią Marią Szulc, która przekonuje, że “czuje się dalej jako aktywna sędzia, pomimo że prezydent napisał jej w liście, że jest w stanie spoczynku”.
Jednak sędzia Szulc nie jest jedyną osobą reprezentującą wymiar sprawiedliwości, która wypowiadała się na temat “osobistych problemów, jakie spotkały ich ze strony władzy”. W pewnym momencie na ekranie pojawia się sędzia Igor Tuleya, mówiący o swoich obawach dotyczących jego przyszłości jako sędziego. Tuleya wyraża nadzieję, że będzie mógł orzekać jeszcze przez jakiś czas, ale jego zdaniem wkrótce może zostać mu to odebrane. Wyrazem jego niepewnej i przygnębiającej sytuacji ma być scena, kiedy kontrowersyjny sędzią zaczyna… pakować swoje książki w folie. Sędzia znany z głośnego wyrażania swoich poglądów boi się, że przez całą sprawę będzie musiał opuścić swoje mieszkanie.
W materiale nie mogło oczywiście zabraknąć nawiązań do Jarosława Kaczyńskiego, którego oskarżono o nienawiść do własnego narodu. Co więcej prowadzący program uznali, że prezes PiS robi bardzo złą rzecz, wspierając tylko te sądy, co reprezentują polski interes.