– Jesteśmy w środku kampanii wyborczej i zależy nam na tym, żeby utrzymać bezpartyjny charakter Campusu – tak miał tłumaczyć Rafał Trzaskowski, cytowany przez TVP info, rzekomy “zakaz agitacji wyborczej” na Campusie Polska Przyszłości. Rzecz w tym, iż imprezę organizują byli politycy Platformy Obywatelskiej, a obecni na Campusie goście, tacy jak np. marszałek Senatu Tomasz Grodzki, wskazują na kogo należy głosować.
Campus Polska Przyszłości, flagowy projekt środowiska Rafała Trzaskowskiego, organizowany jest przez ludzi wywodzących się z zaplecza politycznego prezydenta Warszawy. Impreza organizowana jest w ogromnym stopniu za pieniądze zagranicznych fundacji, m. in. Konrad Adenauer Stiftung, czy założoną przez George’a SorosaOpen Society Foundations. Jednocześnie prezydent Warszawy i jego środowisko bardzo wzbraniają się przed nazywaniem Campusu imprezą partyjną i sugerują, że tworzą otwartą przestrzeń do wymiany myśli i poglądów.
Jak bardzo “otwarty charakter” ma Campus Polska Przyszłości widać było po odwołaniu panelu tzw. “symetrystów”, czyli debaty kilku dziennikarzy Wyborczej, TVN-u i Newsweeka, którzy ośmielili się skrytykować wspierającą Tuska sektę “Silnych Razem”. Rzekomy bezpartyjny charakter imprezy umknął też chyba marszałkowi Senatu, który apelował do uczestników Campus Polska w Olsztynie, by “nie głosowali na osoby”, które łamią pakt senacki. Jego zdaniem, wyborcy powinni głosować na kandydatów z paktu nawet, jeśli uważają, że inny kandydat jest lepszy.
– Po ciężkich, trudnych rozmowach wypracowano stu kandydatów. Warto na nich zagłosować, nawet jeżeli mi się wydaje, że mój kandydat był może trochę lepszy (…), ale liderzy wszystkich partii opozycyjnych zdecydowali inaczej – mówił Grodzki.