Najnowsze wiadomości ze świata
Trump ujawni tajne dokumenty. To może być prawdziwy cios dla służb
Rozkaz Trumpa tyczy się głównie materiałów związanych z aplikacją do tzw. sądu FISA – utworzonego Ustawą o Nadzorowaniu Obcych Wywiadów (FISA) specjalnego sądu, który wydaje pozwolenia służbom na śledzenie podejrzanych o szpiegostwo. Chodzi o pozwolenie na szpiegowanie jednego z doradców Trumpa, Cartera Page’a, którego amerykański wywiad uznał za osobę, którą interesują się Rosjanie.
Page – mitoman czy ruski agent?
Page to jedna z najciekawszych postaci toczącego się dochodzenia. Po raz pierwszy świat o nim usłyszał w marcu 2016, w trakcie kampanii prezydenckiej, kiedy jeden z dziennikarzy naciskał na Trumpa o ujawnienie nazwisk swoich doradców. Zniecierpliwiony Trump rzucił wtedy kilkoma mniej lub bardziej nieznanymi nazwiskami, w tym nazwiskiem kompletnie nieznanego Page’a. Na tym sprawa by się zapewne zakończyła gdyby nie jego związki z Rosją. Page pracował swego czasu w Moskwie i podawał się za nieformalnego doradcę Kremla, co strona rosyjska szybko zdementowała. Po tym, jak Page został nazwany przez Trumpa doradcą – chociaż inni członkowie jego kampanii zarzekają się, że Page nie odegrał żadnej roli i nigdy nawet nie rozmawiał z Trumpem – zaczął lansować się w Rosji jako szara eminencja. Rosjanie, którzy parę lat wcześniej uznali, że Page jest zbyt głupi aby werbować go jako szpiega, zaczęli robić mu klakę i pokazywać jego prorosyjskie poglądy, tym samym szkodząc Trumpowi.
Ujawnienie dokumentów, które doprowadziły do wydania przez sąd pozwolenia na jego szpiegowanie, to ze strony Trumpa bardzo mądre zagranie. Wiele wskazuje bowiem, że to aktywność Page’a legła u podstaw powstania spec-komisji Roberta Muellera, która ma zbadać rosyjską ingerencję w wybory, a którą ostatnio otwarcie nazywa „polowaniem na czarownice”, które ma mu zaszkodzić politycznie. Jeżeli się okaże, że służby dostały pozwolenie na skutek przejaskrawienia prawdziwej roli Page’a to argument Trumpa o politycznych motywacjach które doprowadziły do powstania komisji będzie trudny do zbicia.
Ujawnić SMSy
Dokumenty dotyczące wyroku sądu FISA to nie jedyne papiery których treść wkrótce poznamy. Trump nakazał bowiem również odtajnienie wszystkich wiadomości tekstowych dotyczących rosyjskiego śledztwa, które wysyłali były dyrektor FBI James Comey, były zastępca dyrektora Andrew McCabe, były agent FBI Peter Strzok i jego kochanka, prawniczka Lisa Page oraz zatrudniony w Departamencie Sprawiedliwości Bruce Ohr.
To ciekawy trop, którego początkiem była już odtajniona korespondencja pomiędzy byłym, ale niegdyś wysoko postawionym agentem Strzokiem i zatrudnianą przez agencję prawniczką Page (zbieżność nazwisk przypadkowa), z którą miał romans. Para pisała między innymi o tym, że rosyjskie śledztwo to „polisa ubezpieczeniowa” na wypadek zwycięstwa Trumpa i o tym jak bardzo chcieliby, żeby wygrała Clinton. Niedawno odtajniona kolejna paczka jego smsów zasugerowała, że ludzie z FBI i z Departamentu Sprawiedliwości celowo dokonywali przecieków do prasy po to, aby dziennikarze sprawili wrażenie, że Trump jest umoczony we współpracę z Rosjanami, co tym samym wpływało na polityków którzy zadecydowali o powołaniu spec-komisji. Strzok nie nazwał tych ludzi po imieniu, ale wiele wskazuje, że chodziło mu o samą górę agencji. Odtajnienie tych wiadomości może więc potwierdzić, że naprawdę w przecieki do prasy było zamieszane samo szefostwo. A tak skrajny przykład nadużycia zaufania w praktyce sprawi, że śledztwo w sprawie rosyjskiej ingerencji straci rację bytu.
Czy służby będą się bronić?
Na odtajnienie tych dokumentów przyjdzie nam jednak trochę poczekać. Obecnie trwają bowiem konsultacje pomiędzy Departamentem Sprawiedliwości i służbami, których celem jest opracowanie metody ujawnienia która nie narazi na szwank źródeł i procedur. A patrząc na reakcję środowiska wywiadowczego i Demokratów – którym już raz udało się powstrzymać ujawnienie tych dokumentów gdy zażądali tego Republikanie z Komisji Nadzoru i Komisji Sędziowskiej – nikt nie ma wielkich wątpliwości, że służby zrobią wszystko aby ukryć materiały, które je kompromitują. O ile oczywiście takie materiały istnieją, bo przed ujawnieniem nie można tego być całkowicie pewnym.
Jeżeli faktycznie w materiałach, które Trump rozkazał ujawnić znajdą się dowody na spisek służb, który miał doprowadzić do jego upadku, to implikacje tego mogą być bardzo poważne. Wszystkie służby specjalne świata, z przyczyn oczywistych, operują na granicy prawa i nadzór nad nimi bywa trudną kwestią. Sytuacja, w której najpotężniejsze służby na świecie nadużyły to zaufanie i wystąpiły przeciwko wybranemu demokratycznie przywódcy może być dla Amerykanów szokiem, który będzie miał ogromny wpływ na przyszłą politykę USA.
Wiktor Młynarz