Federalny sędzia zadecydował, że Kongres może zażądać okazania rozliczeń finansowych Donalda Trumpa od jego księgowych. Prezydent zapewne odwoła się od tego wyroku.
Podatki płacone przez Trumpa stały się istotnym problemem już w trakcie kampanii wyborczej. Amerykańskie prawo nie nakłada na kandydatów obowiązku okazania swoich rozliczeń podatkowych ale tradycyjnie kandydaci i tak zawsze to robią. Trump natomiast postanowił, że nie ujawni swoich, co dało asumpt oskarżeniom o oszustwa podatkowe które próbuje w ten sposób ukryć.
Po przejęciu władzy nad Izbą Reprezentantów Demokraci otwarcie mówili, że wykorzystają przywileje śledcze komisji, którym będą przewodzić, aby dokładnie zlustrować prezydenta. Jako pierwsza do akcji weszła Komisja Nadzoru i Reformy – główna komisja śledcza Izby, o bardzo szerokich uprawnieniach. Komisja zażądała szeregu dokumentów dotyczących jego finansów. Prawnicy Trumpa starali się zablokować te żądania.
Demokraci znaleźli się jednak o krok bliżej sukcesu. Sędzia okręgowy Amit Wehta z waszyngtońskiego sądu zdecydował, że Mazars LLP – firma, która zajmuje się księgowością Trumpa – musi przekazać komisji wszystkie dokumenty finansowe Trumpa jakich ta zażąda. Sędzia odmówił również prośbie jego prawników o wstrzymanie się z tą decyzją do czasu rozpatrzenia apelacji od wyroku. Dał księgowym tydzień na jego wypełnienie.
Sędzia argumentował, że dokumenty te mogą posłużyć procesowi legislacyjnemu. Stwierdził również, że absurdem jest fakt, że kongres ma prawo odwołać prezydenta ale nie może zbadać jego finansów. Trump uznał ten wyrok za skandal i zemstę sędziego, który był nominowany na stanowisko przez Obamę.
Może się jednak okazać, że w dokumentach tych nie ma nic szokującego. Trump ewidentnie nie lubi, jak ktoś przygląda się jego finansom i nie lubi faktu, że kongres ogranicza jego władzę – ale to nie znaczy, że jest przestępcą finansowym. Przekonali się o tym swego czasu dziennikarze, którzy dotarli do fragmentu jego rozliczeń podatkowych – okazało się, że zapłacił procentowo więcej podatków niż czołowy amerykański socjalista Bernie Sanders.