Wyszło na jaw, że Sam Brinton – jeden z pierwszych transpłciowych członków amerykańskiego rządu – ma poważne kłopoty. Jest oskarżony o kradzież.
O Brintonie zrobiło się głośno kiedy Joe Biden powierzył mu rolę w swojej administracji. Aktywista LGBT został zastępcą asystenta sekretarza w Biurze Energii Atomowej, gdzie odpowiadał za utylizację zużytego paliwa atomowego. Brinton jest w związku małżeńskim z innym mężczyzną i twierdzi, że jego płeć jest płynna, więc siłą rzeczy o tej nominacji zrobiło się bardzo głośno. On sam podkreślał, że dostał je nie ze względu na swoją tożsamość seksualną, a z powodu tytułu magistra inżynierii nuklearnej na MIT, uznawanej za jedną z najlepszych politechnik na świecie, i bogate doświadczenie zawodowe.
Około miesiąca temu śledzący zatrudnienie przez rząd portal Exchange Monitor poinformował, że Brinton poszedł na bezterminowy urlop, a jego obowiązki przejmie tymczasowo dr Kim Petry. Rzecznik prasowy Departamentu Energii nie chciał jednak ujawnić co było powodem.
Teraz portal Alpha News ujawnił, że bohater lewicy ma poważne kłopoty z prawem. Został bowiem oskarżony o kradzież. Według dokumentów sądowych, które udało się zobaczyć dziennikarzom Fox News, 16 września miał zabrać z karuzeli bagażowej lotniska z Minneapolis walizkę, która należała do innej kobiety. Tego dnia przyleciał do Minnesoty z Waszyngtonu.
Walizka o której mowa była wyprodukowana przez firmę Vera Bradley.Jej wartość wraz z zawartością wynosiła ponad 2 tysiące dolarów. Jej właścicielka zgłosiła kradzież policji, a policjanci zauważyli na nagraniu z monitoringu, jak Brinton zabiera tę walizkę z karuzeli i usuwa z niej przywieszkę z nazwiskiem właścicielki. W trakcie śledztwa zauważyli też, że użył tej walizki podczas dwóch kolejnych podróży do Waszyngtonu, 18 września i 9 października.
Pracownik DOE Joe Bidena,Sam Brinton, został oskarżony o kradzież z bagażu kobiety w zeszłym miesiącu na lotnisku MSP w Minnesocie. Ofiara powiedziała, że zawartość jej skradzionej torby jest wyceniana na około 2325 dolarów. https://t.co/im8eS31UaH pic.twitter.com/zFWDpm0aJM
— STOP praniu mózgów 🦅 (@BlogerPisarz) November 29, 2022
9 października policjanci postanowili się z nim skontaktować. Urzędnik powiedział im, że posiada taką walizkę, ale nikomu jej nie ukradł. Dwie godziny później zadzwonił na policję i przyznał, że „nie był do końca szczery”. Przyznał, że zabrał cudzą walizkę, ale twierdził, że zrobił to przez pomyłkę i zorientował się dopiero w hotelu. Obwinił o to zmęczenie. Kiedy uświadomił sobie, że zabrał cudzą walizkę, miał zacząć się bać, że zostanie oskarżony o kradzież i nie wiedział co robić, więc w panice zostawił jej zawartość w hotelowej szafce.
Proces Brintona rozpoczął się 26 października w sądzie stanowym Minnesoty. Urzędnik jest oskarżony o kryminalną kradzież, grozi mu za to do pięciu lat więzienia i do 10 tysięcy dolarów grzywny. Jego prawnicy na razie odmawiają jakichkolwiek komentarzy.