Tomasz Lis ma najwyraźniej zapisane w kontrakcie podpisanym z samym sobą, że co jakiś czas musi obrazić znaczną część społeczeństwa. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że mimo iż wiele razy był przywoływany do porządku nawet przez swoich kolegów, on wciąż robi to samo? Piętnuje część społeczeństwa, szydzi z ich wykształcenia i zwyczajów. Tym razem znowu popłynął w swoim stylu.
– 4,5 miliona Polaków ma wykształcenie podstawowe lub niepełne podstawowe, 60 procent z nich nie pracuje, dwie trzecie nie czyta absolutnie nic. To oni w większości popierają PiS i to oni zdecydują o przyszłości państwa, narodu i młodzieży, w rum tej najlepszej, elity – [pis. oryginalna]. – podzielił się swoimi przemyśleniami na Twitterze.
4,5 miliona Polaków ma wykształcenie podstawowe lub niepełne podstawowe, 60 procent z nich nie pracuje, dwie trzecie nie czyta absolutnie nic. To oni w większości popierają PiS i to oni zdecydują o przyszłości państwa, narodu i młodzieży, w rum tej najlepszej, elity. 🤷♂️
— Tomasz Lis (@lis_tomasz) April 14, 2023
Zakładamy, że Tomasz Lis, przytaczając powyższe dane powołał się na raport GUS opublikowany na podstawie spisu ludności z 2021 roku dotyczący osób w wieku “13 lat i więcej”. Chyba czytał ten raport nieuważnie, bo jak wół stoi w nim, “że osoby, które ukończyły szkołę na poziomie gimnazjum i szkoły podstawowej to głównie osoby młode w wieku 15–19 lat (76,7%), które w większości kontynuują naukę” i osoby starsze, które nie miały możliwości jej kontynuować ze względu na wojnę, czy trudy okresu powojennego. Czyli spośród tych 4,5 miliona Polaków, których wykształcenie Lis opisuje jako podstawowe, 76.7%, (ponad 3 miliony) wciąż się uczy, a większość z nich nie ma nawet praw wyborczych! Więc o niczym decydować nie będą, bo zwyczajnie nie mogą.
Pomijając te niezbyt sprawne operowanie faktami, oburza także stosunek byłego naczelnego “Newsweeka” do tych osób, które z różnych względów tego wykształcenia nie uzyskały. Jak można poniżać kogoś za to, że ma wykształcenie podstawowe, szczególnie, że przecież gros tych osób to przecież ludzie starsi, którzy swoje doświadczenie życiowe zdobywali w innych warunkach niż w szkołach, podczas wojny czy wychowując dzieci w ciężkich powojennych czasach, kiedy nie każdy mógł sobie pozwolić na luksus studiowania czy choćby nauki w szkołach średnich.
W czym Tomasz Lis czuje się lepszy np. od 90-paroletniej pani Aleksandry, której edukację przerwała wojna, a po wojnie musiała zajmować się dziećmi, pracować i uczyć się życia w warunkach ekstremalnie trudnych?
Dlaczego ona, jedna z wielu babć tysięcy z nas, ma mieć mniejsze prawo do decydowania o przyszłości naszej Ojczyzny niż 57-letni “inteligent” z Zielonej Góry, który dziś żyje w stolicy i kreuje się na elitę “tego kraju”? Dlaczego miałby być oceniany lepiej tylko dlatego, bo skończył studia, pracował w USA i zarobił miliony złotych, przy okazji biegając maratony i czytając rocznie być może dziesiątki książek, w tym kilkanaście gniotów po angielsku?