To trzeba zobaczyć! Trzaskowski domaga się zmiany muzyki w klubie, twierdzi, że “to jego miasto”

Do internetu trafiło nagranie na którym widać, jak Rafał Trzaskowski domaga się od didżeja jednego z warszawskich klubów zmiany muzyki. Stwierdza, że Warszawa to jego miasto.

O sprawie jako pierwszy doniósł portal Pudelek.pl. Jego dziennikarze ustalili, że zdarzenie miało miejsce w sobotę. Trzaskowski wybrał się  na urodziny znajomej do położonego nad Wisłą modnego klubu Paloma. Nie byłoby w tym nic niezwykłego gdyby nie jego późniejsze zachowanie.

Świadek zajścia powiedział Pudelkowi, że Trzaskowski i jego znajomi siedzieli z boku i początkowo nie zwracali na siebie uwagi. Nie spodobała im się jednak muzyka – tego wieczoru w klubie trwało nieoficjalne afterparty po festiwalu Ephemera i didżejki zostały poproszone o granie ambientu. Od 21 „grupa urodzinowa” miała prosić je o puszczenie czegoś, co bardziej nadaje się do tańca. „Przewracali oczami i byli bardzo nieprzyjemni” – wspomina świadek.

W końcu w tej sprawie interweniował sam Trzaskowski, który zdaniem świadków został namówiony na to przez znajomych. Zrobione przez jednego z gości klubu nagranie zaczyna się od tego, że mówi do didżejki „moje miasto, weź troszkę pod uwagę”, co wiele osób zinterpretowało jako powołanie się na zajmowane przez siebie stanowisko. Następnie prosi ją o puszczenie „odrobiny funku” bo „tu wszyscy chcą zrobić wam krzywdę”.

Napruty @trzaskowski_ : "TO MIASTO JEST MOJE" 🤡 pic.twitter.com/pBKwEOX9Y4

— Hakados🦊 (@hakados1) September 13, 2020

Pod koniec nagrania Trzaskowski pyta, ile osób tutaj ma maseczki. Jak donoszą świadkowie Pudelka wcześniej jego ekipa prosząc o bardziej taneczną muzykę usłyszała, że żadnych tańców nie będzie bo nikt nie ma maseczki. Sam Trzaskowski miał wyciągnąć maskę z kieszeni i ją ubrać, ale zdejmował ją jak mówił. Jego towarzyszka poprosiła obsługę o mikrofon aby mógł poprosić innych imprezowiczów o dostosowanie się do reżymu sanitarnego a on sam zamówił puszczenie Jamiroquai i wrócił do swojego stolika.