Tak w Gdańsku wygląda kultywowanie średniowiecznej tradycji tradycji. Zamiast mszy świętej i odpustu, tęczowe stragany i wszechobecna popelina. Do tego tony plastiku, w mieście, które deklarowało, że chce być od niego wolne. Mieszkańcy coraz głośniej mówią, że mają dość.
Jarmark Dominikański, choć od lat przez władze traktowany jest jak jedna z wizytówek miasta, coraz bardziej irytuje mieszkańców. Śmieci, tłumy i kradzieże to prawdziwa zmora.
– Z roku na rok jest coraz gorzej, jarmark zamiast być świętem dla lokalnej społeczności staje się prawdziwą zmorą dla gdańszczan. Zaśmiecone ulice, brak miejsc do parkowania oraz tłumy zdezorientowanych turystów, którzy nie wiedzą o co w tym wszystkim chodzi. Szokująca jest również liczba kradzieży. Prezydent najwyraźniej zapomniała, że mieszkańcy chcieliby spędzić swój czas wolny w najbardziej atrakcyjnych miejscach swojego miasta, które przez kilka tygodni wyłączone są z normalnego użytku – mówi nam od urodzenia mieszkający w grodzie nad Motławą Leszek.
Zresztą podobne głosy słychać od dawna. Jeszcze przed rozpoczęciem jarmarku na problem odciętego “serca Gdańska”, (jak mówi się o Długim Targu i sąsiadujących ulicach) zwracał uwagę radny dzielnicy Śródmieście Dominik Parzyszek, a sprawa została opisana przez lokalny portal Gdańsk Strefa Prestiżu.
“Prezesie i pracownicy Międzynarodowych Targów Gdańskich, oszpeciliście nasze miasto z premedytacją. Nikt go tak nie zaśmiecił od 40 lat. Zupełnie nie nadajecie się do organizacji targów w zabytkowej scenerii Gdańska” czytamy na portalu.
Nasi czytelnicy zwracają uwagę na kolejną rzecz. Jarmark w swoich średniowiecznych założeniach miał na celu nakłonienie wiernych do uczestnictwa we mszy odpustowej w dzień św. Dominika. Jak czytamy w źródłach historycznych “o godz. 12:00 rozbrzmiewały dzwony obwieszczające rozpoczęcie Jarmarku na placu Dominikańskim”. Co więcej, na początku ludowy festyn pierwotnie miał służyć nabożnym modłom i zabawie, a dopiero później przekształcił się w imprezę handlowo-kulturalną. Modlitwy zniknęły, pojawiły się grzechy główne: pycha – w tym przypadku włodarzy, którzy niewiele sobie robią z narzekań mieszkańców; obżarstwo – wiele osób przychodzi tu tylko po to, by bez umiaru chodząc od stoiska do stoiska smakować langoszy, zapiekanek czy placków ziemniaczanych ; chciwość – zarówno miasta, które jest gotowe wydłużać imprezę w nieskończoność by tylko zwiększyć swoje zyski, jak i właścicieli kramów, którzy jak mogą chcą wydrenować portfele turystów. Jeden z czytelników przysłał nam zdjęcie, które w przewrotny sposób pokazuje, czym stał się jarmark mający za patrona świętego Dominika.
“Jakby ktoś zapomniał o chrześcijańskich początkach tego festynu” – pisze z przekąsem w wiadomości do redakcji turysta, który odwiedził Gdańsk i dodaje zdjęcie: