Brytyjskie media donoszą, że premier Theresa May w piątek poda datę swojej dymisji. Jej kolejny plan wyjścia z UE spowodował bunt pro-brexitowych polityków.
Theresa May zdobyła stanowisko premiera wkrótce po referendum. Zorganizował je bowiem poprzedni premier i gorący zwolennik pozostania w Unii David Cameron, który po ogłoszeniu wyników złożył rezygnację. May – która również popierała pozostanie w UE – przypadł w udziale trudny proces wyprowadzenia UK z Unii.
Niestety szybko okazało się, że nie będzie to łatwe. Unia Europejska nieszczególnie ukrywała, że chce, aby UK stała się przykładem tego, co grozi państwom, które chcą ją opuścić. Wynegocjowana przez May umowa nie spodobała się nikomu i kilkukrotnie odrzucano ją w parlamentarnych głosowaniach. Poparcie dla Torysów spadło do wartości jednocyfrowej w eurowyborach i spada coraz bardziej w wyborach krajowych.
Graham Brady, przewodniczący potężnego Komitetu 1922 zrzeszającego szeregowych posłów Torysów, powiedział mediom,że spotka się w piątek z May a następnie uda się na dyskusję z egzekutywą komitetu. Tym samym pozwoli jej na udział w finiszu kampanii wyborczej.
The Times donosi, że podczas tego spotkania May zapowie oficjalnie datę swojego odejścia ze stanowiska premiera. Dotychczas powtarzała, że złoży dymisję jak tylko zakończy się Brexit, ale przy obecnej dacie wyjścia ustalonej na 31 października i braku perspektyw na wyjście z kryzysu politycznego Torysom najwyraźniej skończyła się cierpliwość.
Być może jej decyzja – o ile informacje dziennika się potwierdzą – ma związek z ostatnim buntem na pokładzie. Chcąc przekonać do siebie parlament May zasugerowała bliższą umowę handlową z UE i perspektywę powtórzenia referendum. Nie spodobało się to Andrei Leadsom, szefowej klubu parlamentarnego Torysów i jednej z najbardziej wpływowych osób w partii, która złożyła rezygnację w proteście. Zapewne inni ministrowie pójdą w jej ślady chcąc zmusić May do odejścia.