Chicagowska policja opublikowała wstrząsające nagranie z piątkowych protestów ruchu Black Lives Matter. Widać na nim, że zamieszki w jego trakcie nie były przypadkowe – to był zaplanowany atak antify na policjantów.
W piątek w Chicago doszło do kolejnego już protestu ruchu Black Lives Matter. Tym razem jego deklarowanym celem było doprowadzenie do usunięcia pomnika Krzysztofa Kolumba w parku Grant Park. Protesty w tej sprawie toczyły się już wcześniej ale ten w piątek przyjął wyjątkowo brutalny charakter. W stronę pilnujących pomnika policjantów – którzy nie mieli na sobie strojów ochronnych – poleciały w pewnym momencie kamienie, zamrożone butelki z wodą i petardy. 49 policjantów odniosło rany, z czego 18 poszkodowano na tyle poważnie, że konieczna okazała się hospitalizacja. Jeden z policjantów prawdopodobnie będzie musiał przejść skomplikowaną operację gdyż wybuch petardy uszkodził mu czaszkę. Bardzo mało brakło a straciłby wzrok.
W poniedziałek chicagowska policja opublikowała film zmontowany z ujęć nagranych z helikoptera i na ziemi. Widać na nim, że piątkowa przemoc nie była spontaniczną erupcją gniewu wściekłej tłuszczy – a zaplanowaną i skoordynowaną akcją antify.
Na nagraniu widać jak grupa uczestników protestu oderwała się od niego i zebrała w pobliżu pomnika. Nagle część tej grupy otwarła parasole aby zasłonić resztę przed kamerami krążącego nad głowami policyjnego śmigłowca. Zrobili to jednak niedokładnie więc na nagraniu widać jak inni pod osłoną tych parasoli przebierają się w charakterystyczne dla antify czarne stroje i ubierają na głowy uniemożliwiające identyfikację kaski.
Następnie grupa antifowców zaczęła, nadal pod osłoną parasolek, przeciskać się w stronę policji. Kiedy byli już blisko zaczęli rzucać w nich pociskami. Inni członkowie tej grupy dostarczali im amunicję rozdając ją z toreb i co najmniej jednego wózka. Policja twierdzi także, że plastikowe rury na których uczestnicy protestu nieśli swoje transparenty zostały wcześniej zaostrzone i użyte przez antifę do ataku na nich.
Dowódca chicagowskiej policji David Brown twierdzi, że była to zasadzka i jego ludzie, którzy nie spodziewali się zamieszek, dali się zaskoczyć. Jego zdaniem antifa próbowała ich w ten sposób sprowokować do zdecydowanej odpowiedzi, która z kolei dałaby asumpt do kolejnych oskarżeń policji o brutalność i spowodowałaby następne protesty. Podkreślił, że jego ludzie wykazali się ogromnym profesjonalizmem i nie dali się im sprowokować.
Brown ogłosił również, że to był ostatni raz kiedy jego ludzie znaleźli się w takiej sytuacji. Na kolejne protesty Black Lives Matter będą zabierać ze sobą wszelki sprzęt ochronny jaki mają do dyspozycji i z góry zakładać, że każdy taki protest może zmienić się w zamieszki.