“To jest Mordor”. Najazd turystów na Zakopane i Morskie Oko. Nawet na busy czeka się w gigantycznych kolejkach Publicystyka

“To jest Mordor”. Najazd turystów na Zakopane i Morskie Oko. Nawet na busy czeka się w gigantycznych kolejkach

Tłumy na szlakach, ogromne korki na ulicach, a nawet kolejki do busów i restauracji, tak wygląda latem “zimowa stolica Polski” – Zakopane przeżywa prawdziwy najazd turystów. Górale i “inwestorzy” zacierają ręce, bo ceny noclegów są wyjątkowo wysokie, podobnie zresztą, jak ceny w tamtejszych restauracjach. “Dudki” płyną strumieniami, ale o spokojnym wypoczynku można zapomnieć. Za to TOPR ma pełne ręce roboty.

Obrazki tłumów znad Morskiego Oka od kilku dni zalewają ściany portali społecznościowych. Tysiące spragnionych wrażeń wędrowców codziennie melduje się nad tym najsłynniejszym polskim górskim stawem. I nie odstrasza ich fakt, że na samym szlaku robią się korki,  liczba miejsc parkingowych jest ograniczona, a lokalni przewoźnicy nie dają rady zapewnić sprawnego transportu.

Kolejki do busów przed zakopiańskim dworcem sięgają kilkuset metrów. Na spokojnych zazwyczaj przystankach już od rana roi się od podróżnych po kilkadziesiąt minut oczekujących na przejazd do Palenicy Białczańskiej (skąd rozpoczyna się szlak nad Morskie Oko).

 

Kolejnym etapem jest przejazd przez zakorkowane miasto, później oblężoną ulicą Oswalda Balcera, a na koniec kolejna kolejka, tym razem do kas przed wejściem do Parku Narodowego. Następnie spacer w gęstym tłumie po asfaltowej drodze i w końcu jest: Morskie Oko. Jednak po dotarciu do celu na turystów czekają dalsze atrakcje. Raczej wątpliwej natury. Żeby dojść nad brzeg stawu trzeba przepchać się przez tłum ludzi. A okolicznościowa wizyta w schronisku to kolejne kolejki do bufetu czy toalety.

Na koniec jeszcze tylko trzeba zejść tą samą trasą, odczekać swoje w oczekiwaniu na wolnego busa i wrócić przez zakorkowane ulice do Zakopanego. Bardziej wytrwali mogą zdecydować się na obiad na słynnych Krupówkach. Tu niestety też trzeba odczekać swoje, aby wejść do “karczmy”. A tam swoje zapłacić, bo ceny w zakopiańskich lokalach w ciągu ostatnich 2 lat skoczyły o 100 proc. Popularne wśród turystów obiadowe zestawy dnia jeszcze w 2019 roku kosztowały ok 15 złotych za osobę. Dziś to wydatek rzędu 30 zł. Porcje nie należą do największych, a jakość składników i ich świeżość pozostawia wiele do życzenia. Efekty możemy poznać, czytając później opinie w niektórych serwisach gastronomicznych, gdzie sfrustrowani turyści żalą się na dolegliwości żołądkowe. Całe szczęście są miejsca, gdzie można jeszcze zjeść tanio i smacznie, ale o ich istnieniu typowi turyści nie mają większego pojęcia. Podobnie jak o noclegach, gdzie jeszcze można się tanio przespać. Ceny za dobę wypoczynku też bowiem wzrosły dwukrotnie. O ile za standardowy dwuosobowy pokój w pensjonacie jeszcze dwa lata temu płaciło się 100/150 zł za dobę, dziś trzeba liczyć się z wydatkiem rzędu 200/300 zł. To efekt m.in. coraz popularniejszych ostatnio tzw. mieszkań inwestycyjnych. Ale widać górale i inwestorzy, próbują “odbić” sobie po lockdownie. Tyle tylko,  że patrząc na przestrzeganie w kurorcie reżimu sanitarnego i nagminny brak maseczek w busach czy sklepach, to kolejna fala pandemii jest tylko kwestią czasu…

 

Źródło: Autor: pf
Fot.

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij