“To jest koniec pewnej ery”. Polscy artyści żegnają Jana Ptaszyna Wróblewskiego Rozrywka

“To jest koniec pewnej ery”. Polscy artyści żegnają Jana Ptaszyna Wróblewskiego

To jest koniec jakiejś absolutnie nieprawdopodobnej ery polskiego jazzu. To odejście człowieka, który był “Panem Jazzem” w tej części świata – mówi PAP o śmierci Jana Ptaszyna Wróblewskiego gitarzysta jazzowy, muzyk i kompozytor Marek Napiórkowski.

“Niesamowite i nieoczywiste jest to, że to był człowiek, którego wszyscy kochali. Nawet, gdy zmieniały się gatunki muzyczne i to, co robił Ptaszyn w niektórych momentach nie było zgodne z tym, co wyznaczają mody, to i tak on się cieszył takim nienaruszalnym, wielkim szacunkiem” – wspominał Marek Napiórkowski.

Podkreślił, że “zapracował na to przede wszystkim tym, że był wyśmienitym muzykiem”. “Był człowiekiem, który stwarza okoliczności. Powoływał do życia niezliczone liczby zespołów i projektów muzycznych. Cały czas był aktywny i uwielbiał grać” – mówił. “A poza tym był niesamowicie fajnym facetem, który zupełnie nie stwarzał dystansu między sobą a młodszymi muzykami” – wyjaśnił Napiórkowski.

“Muszę się tu przyznać, że Ptaszyn był instytucją w moim życiu. Prowadził nasz zespół, gdy przed laty, jako 18-letni uczeń przyjechałem do Konina na warsztaty muzyczne. Pamiętam, że przez dwa tygodnie Ptaszyn prowadził te warsztaty i od razu kazał nam, młodym ludziom mówić do siebie na +ty+” – wspominał gitarzysta jazzowy.

“Mogę powiedzieć, że był obecny w moim życiu cały czas. Był jednym z pierwszych moich pracodawców, kiedy już stałem się muzykiem jazzowym. Miałem olbrzymią frajdę grać przez kilka lat w zespole Ptaszyna, który nosił nazwę Czwartet+” – mówił. “Potem przez lata na mojej drodze jazzowej spotykałem się regularnie z Ptaszynem przy okazji najróżniejszych koncertów, składanek, nagrań” – przypomniał Napiórkowski.

Muzyk przyznał, że ostatni raz spotkał się z Janem Ptaszynem Wróblewskim w 2021 i 2022 r. przy okazji koncertów benefisowych Henryka Miśkiewicza w warszawskim Och-Teatrze i w NOSPR w Katowicach. “Nie zagraliśmy wtedy razem, ale dzieliłem z nim scenę” – mówił. “Pamiętam, że zanim Ptaszyn zagrał na saksofonie – ludzie wstawali i bili mu brawo. I absolutnie na to zasługiwał” – podkreślił jazzman.

“Wielki pan, wielka część historii naszego jazzu, niesamowicie fajny, wielki Człowiek” – ocenił Marek Napiórkowski.

Źródło: PAP Autor: Grzegorz Janikowski
Fot. PAP/Piotr Polak

Polecane artykuły

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij