Euro 2020 zbliża się wielkimi krokami. Przesunięty przez pandemię koronawirusa na ten rok turniej będzie wyjątkowy – nie tylko ze względu na obecny reżim sanitarny, ale również samą formułę turnieju, który będzie rozgrywany w 11 miastach w 11 różnych państwach. Nie tak dawno doszło do zmian dwóch miast-gospodarzy, które mogą mocno się odbić na polskiej reprezentacji.
Do tej pory wszelkie turnieje mistrzostw Europy były rozgrywane w jednym lub dwóch państwach. Jednak obecny turniej będzie pod tym względem wyjątkowy, gdyż nie posiada oficjalnych gospodarzy w pojęciu kraju, lecz jest nimi jedenaście miast znajdujących się w strefie UEFA.
Formuła rozgrywek mocno nie przypadła do gustu większości kibiców i ekspertów. Krytykowany jest przede wszystkim pomysł organizacji meczów w różnych państwach. Niektóre ze stadionów są znacznie oddalone od siebie, co doprowadzi do bardzo długich podróży dla uczestników. Szczególnie absurdalnie wygląda to w dwóch przypadkach: Szwajcarii z grupy A oraz Polski z grupy E.
Miastami-gospodarzami w tych grupach są odpowiednio: Baku i Rzym (A) oraz Sewilla i Petersburg (E), które zastąpiły Bilbao i Dublin, wykluczone przez UEFA, gdyż nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa kibicom. Odległości pomiędzy tymi miastami są duże i wynoszą ponad 4000 kilometrów w jedną stronę. Jednak Polacy i Szwajcarzy będą musieli przebyć dwukrotnie tą drogę. Biało-czerwoni najpierw zagrają ze Słowakami w Petersburgu, potem z Hiszpanii w Sewilli, by ponownie wrócić do Petersburga, aby zmierzyć się ze Szwedami. Analogicznie wygląda to w przypadku Szwajcarii, którzy zagrają po kolei z Walią (Baku), Włochami (Rzym) i Turcją (Baku). Obydwie reprezentacje będą musiały w ciągu kilku dni przebyć niemalże po 9 tysięcy kilometrów (Polska 8890, Szwajcaria 8860).
Łatwiej będą mieć znacznie w naszej grupie Słowacy i Szwedzi, którzy zagrają w rosyjskim mieście dwa razy pod rząd (podobnie Walijczycy i Turcy w Baku). Z kolei najprościej będą mieli Hiszpanie i Włosi, którzy zagrają odpowiednio w Sewilli i Rzymie. Choć turniej nie przewiduje oficjalnych państw gospodarzy. Takich przypadków, kiedy dana reprezentacja będzie mogła zaprezentować się na własnym stadionie jest zresztą więcej.
Wygląda to jeszcze absurdalniej, kiedy spojrzy się np. na grupę D, gdzie rywalizacja będzie się odbywała w miastach Londyn i Glasgow, czy grupa F, gdzie gospodarzami będą Monachium i Budapeszt.
-Dlatego też PZPN szuka ośrodka na czas mistrzostw gdzieś w środku drogi. Faworytem nadal jest hotel nad Bałtykiem. Pozwoliłoby to uniknąć dalekiej, bezpośredniej podróży z jednego końca Europy na drugi. A i tak czarterowy lot z Polski do Sewilli zajmie pewnie nie mniej niż cztery godziny – pisze TVP Sport.