Lech Wałęsa kolejny raz zabłysnął. Najsłynniejszy Polski elektryk, który wiedzę o świecie czerpie m.in. z filmików na Youtube traktujących o pozaziemskich cywilizacjach, postanowił udzielić kilku złotych rad walczącej Ukrainie. W rozmowie z “Faktem” w typowy dla siebie sposób wyjaśnił, co by zrobił, gdyby był na miejscu prezydenta Wołodymyra Zełeńskiego. Niestety, rady byłego prezydenta Polski są, jak obce cywilizacje – z “kosmosu”. Dobrze, że nie kazał za nie sobie zapłacić.
– Gdybym ja decydował w Ukrainie, to ja bym to zastosował, dlatego, że ja lubię grać na polu przeciwnika. Jeśli on mnie niszczy, to ja niszczę jego. „Ząb za ząb”, za Starym Testamentem. Ja bym to zastosował. Ukraina stosuje, że dostałeś w prawy w policzek, to nadstaw lewy – wyjaśnił były prezydent, postulując, że Ukraina powinna przenieść działania na terytorium wroga, a konkretnie w samo serce Rosji, do Moskwy.
Dla byłego prezydenta problemem nie jest ani odległość ani międzynarodowe konsekwencje, jakie mogłaby wywołać taka interwencja. Wszystko to, zdaniem naszego futurologa, mogłaby “załatwić” odpowiednia “technika”.
– Gdyby chcieli z Kijowa atakować, to nie sięgną Moskwy, ale dzisiaj jest taka technologia, że można zameldować się w mieszkaniu obok Kremla i Kreml zniszczyć. Dzisiaj jest taka technika. To można wykonać, tylko nie z Kijowa, trzeba się trochę bliżej przesunąć. Różni samobójcy się poświęcają i robią porządek – wyznał były prezydent.
Choć Lech Wałęsa nie precyzuje, jak taki atak miałby wyglądać i jaka technologia mogłaby go wesprzeć, zdaje się, że chodziło mu o zniszczenie Kremla i tym samym unicestwienie Władimira Putina. Może jakaś wielka bomba? A czemu nie atomowa?
Zdobywca pokojowej nagrody Nobla zdaje się nie zauważać faktu, że zginęliby przy tym również zwykli cywile. A może wręcz o to mu chodzi? Nie bierze też pod uwagę tego, że Władimir Putin nie przebywa obecnie na Kremlu, a jak szczur ukrywa się w jednym z bunkrów, podobno gdzieś na Uralu. Zatem propozycja Wałęsy sprowadza się de facto, do ataku na cywilnych mieszkańców Moskwy. Atak ten z pewnością przysporzyłby Ukrainie międzynarodowej sympatii i pomógł zakończyć wojnę. Tyle tylko, że nie byłyby to warunki, o jakie zabiega Wołodymyr Zełeński.