No dobrze, usprawiedliwiamy się trochę na samym początku. Wiemy, co to przenośnia i metafora. Słyszeliśmy o różnych środkach stylistycznych. Dyplomów wklejać nie będziemy, musicie nam Państwo wierzyć na słowo. Nie, żeby od razu wykłady z cywilizacji europejskiej w Kolegium w Natolinie, po francusku, ale… sroce spod ogona naprawdę nie wypadliśmy. Coś tam umiemy. Nie “coś tam, coś tam”, ale… moglibyśmy tu przed Państwem niejedno jeszcze zacytować i zaprezentować. Nawet po łacinie. Słowo harcerzy. No dobrze, to przecież nie o nas. Sami powiedzcie, czy oni już nie powariowali z tą bufonadą?
"Nie Jay-Z, panie pośle Kaleta, tylko Gen-Z" zostało wypowiedziane przez marszałka Hołownię w kierunku posła Kalety dosłownie przed chwilą, ale już jest legendarne. Wychodzi na to, że Bóg faktycznie istnieje i po prostu zesłał posłom Hołownię, by nareszcie się ogarnęli.
— Janusz Schwertner (@SchwertnerPL) November 29, 2023
Rozumiemy, że główny zainteresowany nie pomaga, wszak nie grzeszy skromnością. Widzimy jego “występy” na ulicy Wiejskiej, gdzie wygląda niczym gość żywcem przeniesiony do Sejmu z programów, w których występował wcześniej. W innej telewizji, w innych, zadawałoby się, okolicznościach. Tymczasem jakby wciąż “Mam talent”, prawda? Wieczne reality show i skupienie na promocji własnego ja. Ego jest już rozdęte tak mocno, że istnieje obawa o to, że Marszałek niedługo zacznie się unosić.
Będzie nie tylko rotacyjny, ale jeszcze ze zdolnością lewitacji. No ale skoro suweren zadecydował, to suweren ma. Wiwat król, wiwat sejm, wiwat wszystkie stany. To wszystko jest jasne, przejrzyste i widoczne dla każdego. Ale żeby od razu Bóg? Na Ziemię? Chyba, że dla tych od ośmiu gwiazdek bogiem jest ten słynny gentleman, który zasłynął przede wszystkim podawaniem płaszcza Junckerowi i taką arogancją, że Brytyjczycy poszli po rozum do głowy i postanowili opuścić unię. Jeśli to on jest tym “bogiem”, to wszystko się zgadza. To on zesłał Hołownię, piszemy o tym tu i ówdzie od dawna.
Tylko gdy piszemy o sprawie w kontekście tego jegomościa, to na litość, nomen omen, boską! Mała litera! Przynajmniej na razie. Nigdy nie wiadomo, co wymyślą przy kolejnych wyborach.