Szykują się do ataku? Amerykański portal ujawnił, że Rosjanie gromadzą wojska na granicy z Białorusią i Ukrainą

Portal Politico ujawnił, że Rosjanie zbierają siły w pobliżu granic z Białorusią i Ukrainą. Pokazał też dowodzące tego zdjęcia satelitarne.

O najnowszej koncentracji sił doniósł jako pierwszy, już w sobotę, dziennik Washington Post. Jego dziennikarze ujawnili, że ruchy rosyjskich wojska na zachodniej flance odbiegają od normy i wzbudziło to zaniepokojenie wielu polityków w USA i w Europie. Jak informowała agencja Reutersa ukraińskie ministerstwo obrony wydało jednak oświadczenie, że niczego takiego nie zauważyli.

Teraz portal Politico ujawnił zdjęcia satelitarne, które dowodzą, że informacje WaPo były prawdziwe. Zostały wykonane przez komercyjne satelity i przekazane portalowi przez firmę Maxar Technologies.

Satellite image taken today by @Maxar reveals presence of a large ground forces deployment — incl. tanks, APCs, self-propelled artillery — to a training area north of Yelnya, Russia. pic.twitter.com/fitG2APRZc

— Christiaan Triebert (@trbrtc) November 1, 2021

Według analityków zdjęcia pokazują czołgi, wozy pancerne i artylerię samobieżną zgromadzoną w pobliżu miasta Jelnia w obwodzie smoleńskim, blisko granicy z Białorusią. Na innych zdjęciach widać sprzęt 4tej Dywizji Pancernej – między innymi czołgi T-80U – zgromadzony w pobliżu Briańska i Kursku, w pobliżu granicy z Ukrainą.

Analitycy zauważyli, że w obu tych koncentracjach można dostrzec sprzęt należący do elitarnej 1 Gwardyjskiej Armii Pancernej. Jak zauważył Janes ten związek taktyczny jest przystosowany do prowadzenia szerokiego zakresu działań, od pancernych ofensyw po bycie siłami okupacyjnymi i działania kontrpartyzanckie. Zwykle to właśnie ta armia dostaje jako pierwsza nowy sprzęt i jest główną formacją używaną do jego testowania czy sprawdzania efektywności nowych taktyk. Ich obecność blisko zachodnich granic jest zdaniem analityków wysoce niecodzienna gdyż zwykle trenują na poligonach w pobliżu Moskwy.

Jak zauważa Politico w ostatnich miesiącach stosunki między Rosją i Ukrainą są coraz bardziej napięte. Powodem tego jest to, że Ukraina coraz częściej wspomina o chęci wstąpienia do NATO, czemu Rosja – uznająca ją za swoją strefę wpływów – ostro się sprzeciwia. Podczas swojej wizyty w Kijowie sekretarz obrony USA Lloyd Austin nie poparł otwarcie tych aspiracji, że Ukraina „ma prawo decydować o przyszłości własnej polityki zagranicznej” a USA zrobi co w jego mocy aby pomóc temu państwu w osiągnięciu zdolności do obrony przed agresją.

Słowa Austina odbiły się szerokim echem w Rosji. Kilka dni po jego wizycie, która miała miejsce 19 października, Putin odpowiedział na nie podczas swojego przemówienia w Soczi. Stwierdził, że jej pełne członkostwo w NATO „nigdy się nie zdarzy” ale „militarna ekspansja <Zachodu> na jej terytorium już ma miejsce i stanowi zagrożenie dla Federacji Rosyjskiej”.

Warto zauważyć, że podobna sytuacja miała miejsce wiosną. Wtedy Rosjanie wysłali ogromne ilości wojsk w pobliże granicy z Ukrainą, co wywołało w tym kraju panikę. USA przygotowało wtedy pakiet pomocowy dla Ukrainy o wartości 100 milionów dolarów, w którym znalazła się również broń, ale nie wysłano go aby nie psuć relacji przed spotkaniem Bidena z Putinem. Ostatecznie Rosjanie wycofali swoje wojska, ale zostawili w pobliży granicy duże ilości sprzętu.

Rzecznik Pentagonu przyznał, że wiedzą o doniesieniach mediów ale „nie mogą mówić o intencjach Rosji”. Stwierdził, że USA popierają deeskalację i zakończenie konfliktu na wschodniej Ukrainie w sposób dyplomatyczny, a ich poparcie dla suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy pozostaje bez zmian.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow stwierdził, że to „wrzutki niskiej jakości” i nie warto ich w ogóle komentować. Zapewnił, że “Rosja nigdy nikomu nie zagrażała, nie zagraża i nie stanowi niebezpieczeństwa dla nikogo” <sic!>. Ministerstwo obrony Ukrainy twierdzi, że nie odnotowali żadnego gromadzenia wojsk przy granicy i ich zdaniem artykuły amerykańskich mediów to dezinformacja.