Należący do Massoel Shipping z siedzibą w Genewie Glarus płynął z ładunkiem pszenicy ze stolicy kraju Lagos do jednego z największych miast Nigerii, Port Harcourt. Piraci zaatakowali go ok. 45 mil morskich od wyspy Bonny w delcie rzeki Niger. Podpłynęli do Glarusa i weszli na pokład przy pomocy długich drabin, przecięli rozłożone na pokładzie zasieki z drutu kolczastego i bez większych problemów opanowali statek, po czym zniszczyli większość urządzeń komunikacyjnych na pokładzie. Następnie odpłynęli zabierając ze sobą 12 z 19 członków załogi. Porwani marynarze najprawdopodobniej posłużą do uzyskania okupu.
Massoel Shipping poinformowała, że pracuje z władzami aby porwani pracownicy jak najszybciej wrócili do domu. Nie wiadomo na razie jakiej są narodowości – MSZ Szwajcarii ujawniło jednak, że żaden z porwanych nie jest Szwajcarem.
#Pirates kidnap 12 crew from Swiss ship off #Nigeria#MVGlarus https://t.co/GFxreRUHUQ pic.twitter.com/aC4u3cCkhS
— Gulf-Times (@GulfTimes_QATAR) 23 września 2018
Piractwo może się kojarzyć z hollywoodzką fantazją, ale jest nadal istniejącym i bardzo realnym problemem dla firm transportowych. Dotychczas z nowoczesnym piractwem najbardziej kojarzyło się wybrzeże Somalii, jednak ogromna liczba ataków na jednym z najbardziej ruchliwych szlaków handlowych i spowodowane nimi straty sprawiły, że somalijskie wody są bardzo silnie patrolowane przez marynarki wojenne i piractwo w tej okolicy niemal zanikło.
Zatoka Gwinejska i delta Nigru tym samym przejęły niechlubny tytuł najbardziej niebezpiecznych wód świata. Problem jest tym poważniejszy, że większość ataków ma miejsce w nigeryjskich wodach terytorialnych, co utrudnia patrolowanie rejonu przez marynarki wojenne innych państw.
Dotychczas nigeryjscy piraci specjalizowali się w atakach na statki przewożące ropę naftową. Jednak spadek cen tego surowca sprawił, że podobne ataki stały się dużo mniej opłacalne. Dlatego też przestawili się na porwania, których ilość rośnie w przerażającym tempie. W 2016 roku porwano 44 marynarzy, rok później już 96. Nie wiadomo ile piraci zarabiają na tym procederze – firmy żeglugowe zazwyczaj załatwiają takie sprawy dyskretnie, czasami korzystając z pośrednictwa skorumpowanych polityków. Mowa jednak o dużych pieniądzach – dziesiątkach albo nawet setkach tysięcy dolarów za osobę.
Wiktor Młynarz