Anna Dovgalyuk to niespełna 20-letnia studentka prawa i modelka, która jest w Rosji znana z kontrowersyjnych i absurdalnych filmików na youtube. Dziewczyna nie kryje się ze swoimi poglądami feministycznymi i co jakiś czas stara się udowodnić społeczeństwu jak „poważne problemy” spędzają jej sen z oczu. Tym razem jednak przeszła samą siebie.
Pomimo młodego wieku , Anna stara się udzielać społecznie i walczyć z dyskryminacją kobiet, głównie na terenie swojej ojczyzny, choć jak przekonuje jej przekaz jest uniwersalny. Studentka nie skupia się jednak prześladowaniem kobiet w państwach, gdzie panuje prawo szariatu. Nie skupia swej uwagi nad problemami w różnorodności płac dla kobiet i mężczyzn, o jakich starają się przekonywać współczesne feministki. 20 letnia Anna należy do grupy tzw. ekstremalnych obrończyń praw kobiet, które starają się walczyć z stereotypami, jakie panują w społeczeństwie. A przede wszystkim stara się dokuczyć w jakiś sposób mężczyznom.
Feministka dopuszczała się już takich akcji, jak… podnoszenie sukienki publicznie, tak by było widać jej bieliznę. Miał to być tak zwany „majtkowy protest” sprzeciwiający się… robieniom fotografii przez niektóre osoby dziewczynom, którym na chwile podwinęła się spódniczka. Robienie zdjęć innym osobom bez ich zgody nie jest eleganckim posunięciem, ale forma protestu, jaką wykonała Anna, jest zaskakująco dziwna. Hitem było jednak podawanie przez nią bielizny osobom posługującym się komunikacją miejską, by podkreślić, że w Rosji są łamane prawa człowieka.
Jednak tym razem dziewczyna osiągnęła granice absurdu. O ile przy okazji poprzednich protestów były poruszana była jeszcze logiczna problematyka (tylko forma zwrócenia uwagi na to była specyficzna) o tyle ciężko zrozumieć jej najnowszą działalność. A skupia się ona na walce z niejaką „agresją płciową” jaką ma wyrażać tzw. manspreading.
Czym jest ów manspreading? Jest to sposób siedzenia codziennego, zwykłego siedzenia przez mężczyznę, głównie podczas jazdy środkami komunikacji miejskiej. Chodzi o postawę z rozłożonymi na boki nogami, mając na celu zapewnienie większego komfortu siedzenia przez przedstawicieli płci męskiej. Część feministek, głównie w USA gdzie trend walki z tym zjawiskiem narodził się, uważa to za przejaw męskiej agresji i podkreślania męskiego ego. Poza tym ma to przeszkadzać w zajmowaniu miejsc przez inne osoby, choć wydaje się, że poza skrajnymi przypadkami, zdecydowana większość mężczyzn stara się siadać w taki sposób, aby nie ograniczać miejsca innym osobom, jednocześnie zapewniając sobie minimum komfortu
Anna jednak nie zrozumiała tego i stąd podjęła się swojej kontrowersyjnej akcji. Wraz ze swoim kamerzystą udała się w podróż metrem w Sankt Petersburgu, by „uświadamiać” ludzi o problemie, jakim jest wspomniany manspreading. Nie, kobieta nie chodziła po pociągu by rozmawiać z ludźmi, rozmawiać jakieś ulotki informacyjne czy coś w tym stylu. Anna najzwyczajniej w świecie zaczęła oblewać ich wybielaczem pod spodniach. Zaprezentowany przez nią filmik ukazuje, że zrobiła to sporej ilości mężczyzn, którzy nie kryli zaskoczenia, a jednocześnie wielkiego oburzenia całą akcją. Jej ofiarami padali najczęściej przedstawiciele płci męskiej, którzy siedzieli normalnie, nie prezentując skrajnej formy manspreadingu.
Feministka zapowiada jednak, że to koniec i ruszy do innych rosyjskich miast, by przeciwstawiać się temu „poważnemu problemami”. Kolejnymi celami jej podróży w „walce z męskich uciskiem” będą Moskwa oraz Kazań. Jednak po drodze najpewniej będzie mogla się spodziewać hamulca w postaci sprawy sądowej, na jaką zdają decydować poszkodowani przez kobietę.
JD/ Nczas/ Youtube