Co za historia! Aż chciałoby się zapytać: Maryla, co tam się wydarzyło? Największa gwiazda polskiej estrady i bezapelacyjna królowa piosenki rozrywkowej słynie z osobliwych postów pisanych na swoich profilach na portalach społecznościowych. Tym razem jednak przebiła samą siebie, opisując swoją ostatnią wizytę w sklepie.
Wpisy Maryli Rodowicz w społecznościówkach powinny zyskać oddzielną kategorię. Często jest to nieuporządkowany w formie i treści potok myśli i wrażeń, którymi gwiazda dzieli się swoimi fanami. Może nie brzmi to zbyt poprawnie, ale z pewnością szczerze. Co więcej, nie sposób nie odnieść wrażenia, że podobnie jak ma to miejsce w przypadku wielu wpisów Lecha Wałęsy, faktycznie pisze je sama, a nie robi tego za nią agencja PR-owa.
Ostatnia historia, którą zapragnęła podzielić się piosenkarka, wzbudziła jednak u części fanów uczucie zażenowania i politowania. Nie obeszło się bez złośliwych komentarzy i przytyków.
Wykonawczyni “Kolorowych jarmarków” zamiast na jarmark postanowiła udać się do supermarketu żeby zakupić tam bagietkę. Chrupiącą. Okazało się jednak, że na bagietce się nie skończyło, co szczegółowo zostało przez naszą diwę opisane. Problemy zaczęły się przy kasie.
“A w Carrefourze to i to i tamto i do kasy.Pani pyta..kartą,jak zwykle? ja na to…a nie gotówką.(taka byłam z siebie zadowolona, że mam gotówkę).pani mówi..1254 zł. Otwieram portfel, myślę,chyba przesadziłam, nie mam chyba takiej gotówki(…) Ale obciach, kolejka do kasy coraz dłuższa.Pani mówi..niech pani daje tę kasę, będziemy liczyć.Liczymy,liczymy i wiecie co? miałam dokładnie 1254 zł.Jakieś czary?” – wspomina Maryla.
Swoją drogą, czy też nosicie w portfelu odliczone 1254 złotych, gdyby naszła Was ochota na bagietkę?