Sułtan Brunei Hassanal Bolkiah ogłosił, że mieszkający w jego państwie homoseksualiści nie będą karani śmiercią. Homoseksualizm jednak nadal pozostanie nielegalny.
W zeszłym miesiącu w Brunei – małym ale bardzo bogatym islamskim sułtanacie w południowo-wschodniej Azji – weszła w życie reforma kodeksu karnego. Według nowych przepisów, inspirowanych bezpośrednio szariatem, czyli islamskim prawem religijnym, homoseksualizm zrównano z cudzołóstwem i gwałtem. Oznaczało to, że mieszkający w sułtanacie homoseksualista – nawet niepełnoletni – mógł być skazany na karę śmierci przez publiczne ukamieniowanie. Równocześnie zaostrzono także kary za kradzież. Złodziejowi, którego przyłapano po raz pierwszy, grozi amputacja prawej ręki, a za recydywę lewej nogi.
Sułtanat Brunei stopniowo zbliża swój kodeks karny do prawa szariatu. Tą konkretną poprawkę próbowano wprowadzić dyskretnie i poinformowano o niej jedynie wpisem na stronie internetowej Ministerstwa Sprawiedliwości. Szybko jednak zrobiło się o niej bardzo głośno i wiele organizacji międzynarodowych i obrońców praw człowieka zaczęło protestować przeciwko barbarzyńskiemu prawu.
Sułtan Brunei w końcu się ugiął i w transmitowanym w telewizji przemówieniu zapowiedział, że homoseksualiści nie będą jednak karani śmiercią. Przepisy nadal będą obowiązywać, ale homoseksualizm i cudzołóstwo zostaną objęte moratorium na karę śmierci. Kara główna teoretycznie grozi w sułtanacie za wiele przestępstw, od morderstwa i terroryzmu po krzywoprzysięstwo, ale w praktyce nie wykonano żadnego wyroku od uzyskania niepodległości w 1984 roku.
Sułtan nadal jednak twierdzi, że ta reforma była pozytywna. „Zarówno kodeks karny jak i szariat chcą zapewnić krajowi pokój i harmonię. Są również kluczowe dla ochrony moralności i skromności publicznej i respektowania prywatności jednostek”. Jego zdaniem wprowadzenie kolejnych przepisów inspirowanych szariatem zostało źle zrozumiane, co spowodowało negatywną reakcję społeczności międzynarodowej. Sułtan uważa, że świat doceni wartość nowego prawa kiedy uda się sprostować te nieporozumienia.
Być może wpływ na decyzję sułtana miała akcja, w której wzięło udział wielu celebrytów i firm. Polegała na bojkocie luksusowych hoteli należących do Brunei, jak np. Bel-Air w Los Angeles czy Dorchester w Londynie. Dziewięć hoteli należy bezpośrednio do sułtana i sukces bojkotu pozbawiłby go znaczących pieniędzy.
Kłopoty osób LGBT w tym islamskim kalifacie nadal jednak się nie skończyły. Homoseksualizm nadal jest bowiem przestępstwem i na złapanych czekają poważne kary, od grzywny, przez biczowanie po wieloletnie więzienie. Co więcej nowe przepisy nadal de facto obowiązują – a sułtan w każdej chwili może wycofać się z moratorium.