Prawybory w Konfederacji miały wyłonić najlepszego kandydata na prezydenta ale stały się przyczyną kryzysu i wewnątrzpartyjnych kłótni. Janusz Korwin-Mikke szczerze skomentował sytuację na Twitterze.
W tegorocznych wyborach prezydenckich Konfederacja postanowiła wyłonić kandydata na prezydenta przy pomocy prawyborów. Sympatycy partii głosowali na szesnastu zjazdach wojewódzkich na ulubionego z dziewięciu kandydatów. Liczba głosów determinowała ilu dany kandydat będzie miał elektorów, którzy przeprowadzili serię głosowań na finałowym zlocie w Warszawie, po którym odpadał kandydat z najmniejszą ilością głosów.
Ruch Narodowy wystawił tylko jednego kandydata, wiceprezesa Krzysztofa Bosaka. KORONA wystawiła swojego lidera Grzegorza Brauna. Wolnościowcy z partii KORWiN wystawili za to kilku argumentując, że głosy elektorskie tego, który odpadnie, i tak przejdą na pozostałych.
W głosowaniu wzięło udział 314 elektorów. Do zwycięstwa było potrzeba 157 głosów, co oznaczało, że żaden z trzech faworytów – Bosak, Braun i Artur Dziambor – nie mieli wystarczającego poparcia aby zwyciężyć bez głosów któregoś z kontrkandydatów.
Sytuacja stała się jednak ciekawa. Po odpadnięciu z wyborów JKM większość jego kandydatów – według Rzeczpospolitej 15 z 22 – poparło Grzegorza Brauna a nie któregoś z pozostałych kandydatów KORWiNa. W końcu na placu boju pozostał tylko jeden reprezentant wolnościowców, Dziambor. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami elektorzy pozostałych kandydatów wolnościowych powinni mu przekazać swoje głosy. Tak się jednak nie stało i w następnym głosowaniu Dziambor otrzymał 7 głosów mniej niż w poprzednim. Tym samym żaden z kandydatów z KORWiNa nie wszedł do finału, który rozegrał się między Braunem i Bosakiem i dał zwycięstwo temu drugiemu.
Cała sytuacja wywołała liczne niesnaski i wręcz kłótnie w Konfederacji. Nieoficjalnie ujawniono, że cała sytuacja była zagrywką polityczną szefostwa partii. Obawiano się, że po odpadnięciu Brauna jego elektorzy poprą kandydata Narodowców – a gdyby znalazł się w finale, to mógłby zwyciężyć z nim jako mniejsze zło. Sam Dziambor po odpadnięciu poprosił jednak swoich elektorów o głosowanie na Bosaka.
Korwin-Mikke na swoim twitterze w okrężny sposób poinformował, że taki plan faktycznie istniał. „Powiedziałem na prezydium: „Jeśli przegramy – to się już z tego nie wytłumaczymy” – napisał – „Gdybyśmy wygrali opinia brzmiałaby „Genialne zagranie, dzięki któremu Kandydatem jest Braun a nie Bosak”. Korwin-Mikke przyznał jednak, że ten plan nie zadziałał. „Skoro i tak wygrał kol. Bosak – to „straciliśmy cnotę a i rubelka nie zarobiliśmy”…-skomentował.