Emily Dawes, przewodnicząca Związku Studentów uniwersytetu w Southampton poinformowała, że rezygnuje ze stanowiska. Niedawno wywołała ogólnonarodowe oburzenie gdy zagroziła zniszczeniem malowidła poświęconego Wielkiej Wojnie.
W 1916 roku sir William Rothenstein, dyrektor Królewskiego Kolegium Sztuki, namalował wstrząsający mural. Przedstawia ceremonię przyznania tytułu naukowego studentowi ubranemu w brytyjski mundur. Sir Rothenstein poświęcił go pamięci studentów, którzy zginęli na frontach Wielkiej Wojny i nie mogli dokończyć edukacji. W 1959 roku jego syn przekazał go w darze uniwersytetowi w Southampton. W 2014 roku, z okazji stulecia rozpoczęcia Wielkiej Wojny, postanowiono zainstalować go w sali senackiej.
Mural ten był solą w oku Dawes. Przedstawiono na nim bowiem, oprócz alegorycznej postaci studenta-żołnierza, prominentnych brytyjskich akademików z czasów, w których powstał. Davies nie podobało się to, że przedstawiono na nim samych białych mężczyzn. Dała wyraz swojemu oburzeniu na twitterze. „Wspomnicie moje słowa” – napisała – „zdejmiemy mural z białymi mężczyznami w sali senatu nawet jeśli będę musiała sama go zamalować”.
To był bardzo duży błąd z jej strony. Na frontach Wielkiej Wojny zginęło ponad 740 tysięcy Brytyjczyków, a ich pamięć jest w UK święta. 11 listopada jest w krajach commonwealthu poświęcony wspominaniu tych ofiar i żadna osoba publiczna nawet nie pomyśli, aby pokazać się wtedy bez przypiętego do ubrania stylizowanego kwiatu maku, który je symbolizuje. Nic więc dziwnego, że o jej tweecie, opublikowanym tuż przed setną rocznicą zrobiło się bardzo głośno.
Oburzenie było tak duże, że ktoś błyskawicznie stworzył petycję w której domagał się zwolnienia jej ze stanowiska. Podpisało ją błyskawicznie kilkanaście tysięcy osób, a o sprawie napisały największe brytyjskie media. Jej związek także zareagował błyskawicznie – Davies została zawieszona w obowiązkach.
Teraz wiadomo, że nie zostanie już odwieszona. Ona sama w oświadczeniu, w którym przeprasza urażonych jej postawą twierdzi, że sama podjęła decyzję o rezygnacji ze stanowiska i związanej z nim pensji w wysokości 20 tysięcy funtów rocznie. Jednak nieoficjalnie mówi się, że nie pozostawiono jej zbyt wielkiego wyboru.