Stewardesa Charlene Carter została zwolniona z pracy, bo krytykowała w mediach społecznościowych aborcję i udział jej związku zawodowego w proaborcyjnym marszu. Sąd przyznał jej za to ogromne odszkodowanie.
Carter pracowała jako stewardesa w linii lotniczej Southwest. W 1996 roku wstąpiła do związku zawodowego Local 556, który należy do Związku Zawodowego Amerykańskich Pracowników Transportu (TWU). W 2013 roku z niego wystąpiła, uznając, że nie zgadza się z poglądami politycznymi jego kierownictwa, ale musiała nadal płacić składki aby nie stracić pracy.
W 2017 roku Carter dowiedziała się, że przedstawiciele związku i jego szefowa, Audrey Stone, wzięli udział w proaborcyjnym Marszu Kobiet w Waszyngtonie, który był finansowany przez sieć klinik aborcyjnych Planned Parenthood. Skrytykowała to w mediach społecznościowych. Wysłała też list do szefowej związku, w którym poinformowała, że poprze próbę usunięcia jej ze stanowiska. Wkrótce potem jej linia lotnicza wezwała ją na spotkanie. Tam pokazano jej zrzuty ekranu antyaborcyjnych postów w mediach społecznościowych i oskarżono ją o „prześladowanie” Stone. Tydzień później zwolniono ją z pracy.
Carter postanowiła pójść z tym do sądu. Ława przysięgłych sądu federalnego w Teksasie uznała, że jej zwolnienie naruszyło jej konstytucyjne prawo do wolności słowa. Nakazała wypłacenie jej aż pięciu milionów dolarów odszkodowania. Southwest i związek już zapowiedziały, że odwołają się od tego wyroku.