W Indiach miał miejsce niecodzienny wypadek. Grupa dzikich małp ukradła próbki krwi zainfekowanej koronawirusem.
Zdarzenie miało miejsce w zeszłym tygodniu na kampusie państwowej uczelni medycznej w Meerut w prowincji Uttar Pradesh. Pracownik laboratorium niósł cztery próbki krwi pacjentów cierpiących na COVID-19 którzy byli leczeni w uniwersyteckim szpitalu, kiedy zaatakowało go stado dzikich małp. Zwierzęta wyrwały mu te próbki z rąk i szybko się z nimi oddaliły.
Na razie nie udało się odnaleźć skradzionych próbek. Medycy musieli pobrać je ponownie od pacjentów. Okoliczni mieszkańcy boją się, że małpy mogą je porozlewać w jakimś miejscu publicznym, co może stać się powodem kolejnych infekcji.
Wiele osób martwi się również tym, że małpy same mogą złapać koronawirusa i następnie roznieść go dalej. Na razie nikt nie wie, czy to w ogóle możliwe i czy chiński koronawirus faktycznie atakuje także inne ssaki naczelne, ale bez odpowiednich badań nie da się tego wykluczyć. A stada dzikich małp – które w Indiach już teraz są sporym problemem – zarażających ludzi wirusem to nie jest szczególnie optymistyczna wizja.