Dziennikarze “Super Expressu” sprawdzili listę frekwencji posłów w trakcie sejmowych głosowań. W ogonie tego zestawienia znalazł się nie kto inny, jak sam premier Donald Tusk. Choć wszyscy wiemy, jak pracowity jest szef rządu i ta informacja nieszczególnie kogokolwiek zaskakuje, to mimo wszystko warto zauważyć, że Tusk opuścił niemal połowę głosowań!
Oczywiście wśród posłów Koalicji Obywatelskiej nie zabrakło takich, którzy zgodzili się wziąć na siebie trudną rolę Jarząbka Wacława, trenera drugiej klasy:
– Ma bardzo liczne obowiązki państwowe i zdarza się, że kolidują z nimi obowiązki sejmowe – przekonywał Zbigniew Konwiński (przewodniczący Klubu Parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej), który bronił swojego szefa.
Innego zdania są oczywiście nienawistnie patrzący na Tuska posłowie z opozycji, którzy nie przebierają w słowach:
– To jest leń patentowany – komentował Piotr Müller, były rzecznik rządu PiS, rozmowie z Marcinem Fijołkiem na antenie Polsatu.
W aktualnej kadencji Sejmu Tusk brał udział w niewiele ponad połowie głosowań. Zagłosował zaledwie 363 razy na 701 możliwych prób. Zdaniem Konwińskiego to dlatego, że “ma liczne obowiązki państwowe” i w zasadzie jest… “pierwszą osobą w państwie”. Co prawda według oficjalnej precedencji (wynikającej de facto z konstytucji!) w Polsce pierwszą osobą w państwie jest prezydent, za nim są marszałkowie Sejmu i Senatu, ale… wiadomo. Raz, że prezydent i marszałek Senatu w Sejmie nie głosują, a dwa Jarząbek to Jarząbek. No i kto by się tam teraz konstytucją przejmował?
Co ciekawe, dziennikarze “Super Expressu” sprawdzili też, czy podobne problemy miał Mateusz Morawiecki. Okazuje się, że nieszczególnie, bo w poprzedniej kadencji Sejmu były premier miał frekwencję na poziomie 89 procent. Prawdopodobnie dlatego, że on dla odmiany nie był nigdy pierwszą osobą w państwie. Wiadomo, kto nią był.
On dla odmiany ma frekwencję na poziomie 88 procent. Można?