Włoski lewicowy terrorysta Cesare Battisti został odtransportowany do domu przez wojskowy samolot. Resztę życia spędzi za kratkami. Włosi chcieli go dorwać od 1981 roku.
Pod koniec lat sześćdziesiątych rozpoczął się we Włoszech okres, który przeszedł do historii jako Anni di Piombo (lata ołowiu). Działały wtedy liczne lewicowe organizacje terrorystyczne oraz walczące z nimi i z socjalizmem prawicowe organizacje terrorystyczne. Zamachy były czymś powszednim. Powszechnie uważa się, że okres ten skończył się w 1988, kiedy lewicowe Czerwone Brygady zadeklarowały koniec wojny z państwem włoskim, ale pojedyncze incydenty trwały do 2005 roku.
Cesare Battisti należał do jednej z mniejszych lewicowych organizacji, znanej jako Uzbrojeni Proletariusze dla Komunizmu (PAC). Organizacja ta ma na sumieniu cztery morderstwa, w dwóch wypadkach to Battisti pociągnął za spust, a w dwóch pozostałych odegrał istotną rolę. Włoskiej policji udało się go aresztować w lutym 1979 roku a sąd skazał go na dwanaście lat więzienia za przynależność do organizacji terrorystycznej.
Dwa lata później członkowie PAC pomogli mu uciec z więzienia. Battisti, po krótkim pobycie we Francji, udał się do Meksyku gdzie zaczął karierę literacką. W 1982 roku Włosi złapali jednak innego członka PAC, Pietro Muttiego. Terrorysta zgodził się na zostanie świadkiem koronnym i złożył zeznania które pozwoliły na połączenie Battisti z morderstwami. W 1988 roku został skazany in absentia na dożywocie.
W 1990 roku Battisti zdecydował się na powrót do Francji. Od pięciu lat obowiązywała tam bowiem tzw. doktryna Mitteranda. Były prezydent i pierwszy sekretarz Francuskiej Partii Socjalistycznej zadecydował, że włoscy lewicowi terroryści, którym udało się dostać do Francji, nie będą deportowani. Teoretycznie dotyczyło to tylko tych, którzy nie byli oskarżeni o brutalne zbrodnie, ale w praktyce często ignorowano ten fragment doktryny. Battisti mieszkał więc bezpiecznie we Francji stając się powoli gwiazdą literatury. Włosi nie ustawali jednak w dyplomatycznych wysiłkach mających na celu jego ekstradycję. Udało się przekonać Francuzów dopiero w 2004 roku i 10 lutego Battisti został aresztowany. Radość Włochów trwała jednak krótko. Terrorysta został bowiem zwolniony w oczekiwaniu na rozpatrzenie przez francuskie sądy i Unię Europejską legalności tej ekstradycji i wkrótce zapadł się pod ziemię.
Wypłynął dopiero w Brazylii, gdzie został aresztowany w marcu 2007 roku. Po aresztowaniu wystąpił o przyznanie azylu, co dawałoby mu ochronę przed ekstradycją. W końcu przyznano mu ten status a lewicowy prezydent Brazylii, Luiz Inacio Lula de Silva, były związkowiec, odmawiał współpracy z włoskim wymiarem sprawiedliwości. Rzekomo prosiła go o to Carla Bruni, trzecia żona prezydenta Francji Nicolasa Sarkoziego.
Dobra passa Batttistiego skończyła się gdy wybory prezydenckie wygrał Jair Bolsonaro z Parti Socjalno-Liberalnej (PSL) która wbrew mylącej nazwie reprezentuje prawicę. W zeszłym miesiącu wystawiono nakaz aresztowania terrorysty celem deportowania go do Włoch. Jednak brazylijska policja nie dała rady tego zrobić, Battisti zapadł się pod ziemię. W poszukiwania włączył się Interpol. Battisti wpadł w Boliwii, w mieście Santa Cruz de La Sierra w sobotę. Policjantom udało się go namierzyć gdy użył jednego ze swych telefonów komórkowych, w momencie aresztowania miał na sobie okulary przeciwsłoneczne i fałszywą brodę.
Tym razem Włosi nie ryzykowali, że zdobycz po raz kolejny wymknie im się z rąk i wysłali po terrorystę rządowy samolot. W świetle włoskiego prawa wyroki wydane in absentia nadal obowiązują, więc Battisti trafi wkrótce do więzienia Rebbibia, z którego nie wyjdzie do końca życia. Pierwsze sześć miesięcy kary spędzi w izolatce.
„Mamy go” – powiedział minister spraw wewnętrznych Włoch Matteo Salvini – „I teraz zgnije w więzieniu”.