Groźna choroba zakaźna dotarła do Polski. Jak informuje “Super Express”, coraz częstsze są przypadki odry nad Wisłą.
Wirus przybył do Polski z Ukrainy wraz z pracownikami z tego kraju. Za naszą wschodnią granicą odnotowano już kilka tysięcy zachorowań. W Polsce na razie stwierdzono ich kilka, ale eksperci nie mają wątpliwości, że będzie ich więcej, m.in. ze względu na sporą aktywność ruchów antyszczepionkowych. Odra przez lata uważana w krajach rozwiniętych za “chorobę opanowaną” powróciła, bo wielu ludzi przestało się szczepić. Z danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny wynika, że w ciągu 7 lat liczba osób, które odmówiły szczepienia zwiększyła się dziesięciokrotnie. W 2010 roku było to ok. 3,5 tys. osób, a w 2017 już ponad 30 tys.
Cytowana przez “Super Ekspress” dr Grażyna Cholewińska-Szymańska, mazowiecki konsultant ds. chorób zakaźnych, tłumaczy, że wirus odry przywożą do Polski pracownicy ze Wschodu. – Chorują przede wszystkim osoby dorosłe, urodzone przed 1985 r., bo nie są uodpornione. Dopiero od tej daty w Polsce wprowadzono obowiązkowe szczepienia przeciw odrze – wyjaśnia.
Odra często niesie ze sobą ryzyko poważnych powikłań, które mogą zakończyć się trwałym uszkodzeniem organizmu lub nawet śmiercią. Według jednego z najwybitniejszych polskich badaczy choroby, prof. Andrzeja Szczeklika, śmiertelność odry sięga od ok 0,01% (w krajach rozwiniętych) do ponad 5% w krajach rozwijających się. Choroba jest najgroźniejsza dla dzieci i niemowląt. W przypadku tych ostatnich śmiertelność wynosi nawet 20–30%.