Opowiadający jej historię wstrząsający film „Nieplanowane” okazał się w Polsce ogromnym hitem. Teraz nasz kraj odwiedziła sama Aby Johnson.
Johnson urodziła się w konserwatywnej i chrześcijańskiej rodzinie w Teksasie. Nie odziedziczyła jednak po rodzicach poglądów. Jak ujawniła w 2011 roku przed urodzeniem swojej córki sama dokonała dwóch aborcji – i planowała kolejne w razie gdyby ponownie zaszła w ciążę. Jej „przygoda” z przemysłem aborcyjnym zaczęła się kiedy podeszła do ich budki na targach wolontariatu na swojej uczelni. Dała się przekonać retoryce o obronie praw kobiet jaką często stosują aborcjoniści i postanowiła, że chce zostać wolontariuszką. W ten sposób trafiła do kliniki aborcyjnego giganta Planned Parenthood w Bryan. Jej pierwszą pracą było eskortowanie chcących zabić swoje dziecko kobiet do kliniki tak, aby nie miały kontaktu z protestującymi obrońcami życia. Szybko jednak zaczęła piąć się po aborcyjnej drabinie i ostatecznie została kierowniczką tej placówki.
Johnson szybko straciła złudzenia co do przemysłu aborcyjnego. Zrozumiała, że teksty o obronie praw kobiet czy prawie do wyboru to tylko ściema mająca przekonywać naiwnych tak, jak ją przekonały. Zrozumiała też, że aborcja to biznes jak każdy inny, a Planned Parenthood chodzi wyłącznie o to, żeby zabijać jak najwięcej dzieci – bo na tym zarabiają. Zrozumienie tego faktu nie pociągnęło jednak za sobą żadnych konkretnych działań. Johnson nadal przychodziła do pracy i co miesiąc brała od Planned Parenthood wypłatę. Do nawrócenia musiała jeszcze ujrzeć aborcję na swoje oczy – i niedługo tak się stało.
Pewnego dnia w klinice brakowało personelu. Z tego powodu lekarz poprosił Johnson o to, czy może mu pomóc w przeprowadzeniu aborcji. Johnson obserwowała jej przebieg na monitorze USG. Pierwszym, co ją uderzyło, było to, że przeznaczone do zabicia dziecko bardzo przypomina jej córkę z czasu, kiedy była w niej ciąży. Wkrótce zrozumiała również, że ewidentnie się boi. Johnson była nauczona, że dziecko podczas aborcji niczego nie czuje. Zauważyła jednak na monitorze, że dziecko ucieka przed igłą, którą lekarz próbuje je wessać. „Na najkrótszą z chwil dziecko wyglądało jak ścierka, którą ktoś wyżął i ścisnał. Potem załamało się i zaczęło znikać w igle przed moimi oczami” – wspominała po latach – „Ostatnią rzeczą jaką widziałam był malutki, idealnie uformowany kręgosłup wsysany do tuby, i było po wszystkim”.
Bycie świadkiem tego morderstwa wstrząsnęło Johnson. Początkowo próbowała o tym zapomnieć i przychodzić do pracy jakby nic się nie stało. Wytrzymała w ten sposób kilka tygodni. W końcu nie wytrzymała i odwiedziła biuro lokalnej organizacji pro-life, Koalicja dla Życia. Zwierzyła się jej szefowi Shawnowi Carterowi – którego jeszcze niedawno uważała za osobistego wroga – że nie jest już w stanie być trybikiem w aborcyjnej machinie. Wkrótce potem złożyła rezygnację z pracy.
Johnson pomimo swoich doświadczeń nie miała zamiaru aktywnie włączyć się w ruch obrońców życia. Nie chciała nigdy sławy i obawiała się konsekwencji, jakie mogą czekać jej rodzinę. Stało się jednak inaczej – Planned Parenthood, bojąc się skandalu, postanowiło podać ją do sądu. Chcieli, aby sędzia zakazał jej opowiadania o ich modelu biznesowym i tym, co dzieje się za drzwiami klinik. Równocześnie rozpoczęli kampanię oczerniania jej w zaprzyjaźnionych mediach. Ostatecznie to właśnie te działania sprawiły, że postanowiła walczyć o życie nienarodzonych. „Planned Parenthood zrobiło z tego <jej odejścia> historię dla mediów. To coś, co oni zrobili” – powiedziała mediom w 2009 roku – „Nie planowałam tego w moim życiu. Ale Bóg tak to ustawił – i było by niewłaściwe gdybym zignorowała co, co dla mnie zaplanował”.
Pierwszym krokiem było spisanie wspomnień. Książka pod tytułem „Nieplanowane” ukazała się jak tylko wytoczona jej przez Planned Parenthood sprawa upadła. W marcu zeszłego roku premierę miał oparty na niej film. Okazał się wielkim sukcesem. Pomimo ataków lewicowej prasy i temu, że wiele kin z obawy o bojkot odmawiało jego pokazania, zarobił aż 21 milionów dolarów – znacznie więcej niż ktokolwiek się spodziewał.
Po odejściu z Planned Parenthood Johnson i jej mąż zbliżyli się do Boga. Zaczęli rozważać wstąpienie do Kościoła Katolickiego. Johnson przeszkadzało jednak podejście Kościoła do antykoncepcji. Uważała, że sztuczna antykoncepcja to dar dla kobiet i społeczeństwa. Czytała nauczanie kościoła o tym temacie, ale nie potrafiła się przekonać. Zmieniło się to podczas jednej z mszy, kiedy obserwowała siedzącą przed nią matkę z dzieckiem. Zrozumiała wtedy jak wielkim darem jest macierzyństwo i że Kościół ma w tym temacie rację. Dziś jest szczęśliwą matką już siódemki dzieci, z ósmym w drodze.
Teraz Johnson przybyła do Polski. Pierwsze spotkanie odbyło się w Bydgoszczy. Rozmawiając z publicznością ostrzegła Polskę przed pójściem drogą USA i liberalizacji prawa aborcyjnego. „Mam nadzieję, że książki, film, moja wizyta tutaj pomogą Polsce Polakom mocno stanąć przeciwko aborcji” – powiedziała.
Kolejne spotkania z Johnson odbędzie się dzisiaj o 17 15 w krakowskim Sanktuariun Bożego Miłosierdzia. Następne będą miały miejsce w Pile, Rumii i Warszawie. Wstęp na wszystkie jest darmowy. Dokładny harmonogram można znaleźć na stronie www.abbywpolsce.pl.