Adrian Zandberg po raz kolejny udowodnił, że “nowoczesna polska lewica”, to nic innego, jak kolejne pokolenie komunistów, którzy z nadania Moskwy sprawowali władzę w Polsce do roku 1989. Prawdziwi polscy bohaterowie, którzy niejednokrotnie za cenę własnego życia stawili opór czerwonemu najeźdźcy, zostali nazwani przez niego faszystami i bandytami. Swoją refleksją podzielił się na Facebooku.
-To nie byli żadni “żołnierze wyklęci”. To byli zwykli bandyci i faszyści.(…). Teraz mówi się o tych zbrodniarzach “żołnierze wyklęci”. To nie byli żadni żołnierze, tylko zwykli bandyci i faszyści.(…) Za miesiąc kolejny Dzień Żołnierzy Wyklętych. Jak co roku po ulicach będą paradować neofaszyści. Jak co roku bedą okrzyki ku czci morderców ze wsi Zanie. Warto przypomnieć, skąd wzięła się ta impreza. Zafundowali ją Polsce wspólnie Kaczyński i Tusk. Rząd Tuska przyjął oficjalne stanowisko, że chce zdjąć z tzw. drugiej konspiracji “piętno bandytów i faszystów”. Stało się dokładnie odwrotnie. Co roku prawdziwych bohaterów, którzy ginęli za demokratyczną Polskę, czci się wspólnie z bandytami i faszystami. Za kult zbrodniarzy ponoszą odpowiedzialność politycy PiS, ale nie tylko oni. Platforma przez lata puszczała oko do twardej prawicy. Samorządowcy z PO chętnie paradują w koszulkach ze zbrodniarzami. Do dziś można znaleźć grafiki, na których Platforma Obywatelska czci “Łupaszkę” – dowódcę odpowiedzialnego za zbrodniczy mord w Dubinkach. Ten kult zorganizowało państwo i samorzady, przy poparciu całej prawicy. Teraz zbieramy tego owoce. Jeżeli poważnie traktujemy pamięć o tragicznych latach powojennych, jeżeli chcemy uczciwej historii – to święto należy zlikwidować. W obecnej formie służy do zakłamywania przeszłości. Pozwalając na chory kult zbrodniarzy, krzywdzimy rodziny ofiar i obrażamy prawdziwych bohaterów podziemia. – napisał Zandberg.
https://www.facebook.com/adrian.zandberg/posts/10213015691011990?__xts__[0]=68.ARDD5Y4bq2Zu2plIeg3mkI3wybzciPnYgoVhEjMbFdTM1ItKn-KEZxliXyBzR42ifiiG5mIOa5iDyjZsvYoNwO8NDEre3WxgfvatX7JnwhXzSIFDJh1x6tydOwxZDPhD244X4BhCnSdrpsU8XzhH5CsVD62Tg2GbXONAeLzMdXB1XdoNWTzDvBBmeFru0rtO88oLHL_r38Zgpz1TG-mp7XsbWhwDtZ6KkjwHghsVy9gmEVRVF3iG4F2IOlkGJT_BZg0Nmp_T2eV6AGZlmTW8QQHLfLog5BnU82-rKjtLvagK_tYnVAuom0mQEYU8PRq6QNLdCCb6Y7cpdIRG&__tn__=-R
Ponoć “wrażliwy społecznie” polityk, jednym wpisem obraził tysiące Polaków. Zarówno tych, którzy przed laty chwycili za broń, jak i tych, którzy dziś pragną czcić ich pamięć.
Powielanie narracji ukutej przez propagandę PRL i kłamstw rozpowszechnianych przez ubecję (jak to o odpowiedzialności majora Łupaszki za zbrodnie na ludności cywilnej), to jak widać jedyna wizja historii, na jaką stać młodych polskich lewicowców. Zresztą, to już chyba nawet nie lewica, to zwykły bolszewizm. I to w najgorszym wydaniu. Słowa Zandberga brzmią, jak pisane w sowieckim agitpropie za czasów Stalina. Wyziera z nich kipiąca nienawiść do “obrzydliwej reakcji” i zapowiedź, tego, co czeka nas, jeżeli, jakimś cudem, tego typu politykom uda się zdobyć władzę w Polsce.
Szkoda tylko lewicy. Bo w naszej historii nie brakuje bohaterów o lewicowej wrażliwości i tożsamości, którzy z bronią w ręku, lub działalnością polityczną stawili opór czerwonemu najeźdźcy, często ginąc na polu bitwy lub w ubeckich kazamatach. Ale najwyraźniej takie nazwiska, jak Pużak czy Sojczyński nic ludziom pokroju Zandberga nie mówią.