Marszałek Senatu Tomasz Grodzki najwyraźniej nie potrafi okiełznać swojego rozbuchanego “ego”. Dał temu szczególny wyraz podczas wczorajszej rozmowy na antenie Polsat News. W programie “Gość Wydarzeń” marszałek postanowił odnieść się do słów wicemarszałka Marka Pęka, który zarzucił mu, że to nie on “dyktuje warunki w Senacie”, sugerując, że musi liczyć się z dyktatem senackich koalicjantów PO (PSL i Lewicy).
– Formułowany przez wicemarszałka Marka Pęka zarzut traktuję z pobłażliwym uśmiechem. Myślę, że czeka mnie z nim poważna rozmowa, trochę na zasadzie mistrz i uczeń. Jego poglądy są co najmniej powierzchowne, żeby nie powiedzieć nieprawdziwe – powiedział Tomasz Grodzki.
Słowa marszałka są tym bardziej bulwersujące, że obaj politycy (mimo różnicy wieku) mają dokładnie takie samo doświadczenie parlamentarne. Zarówno Grodzki, jak i Pęk dostali się do Senatu w 2015 roku więc trudno aby w tym czasie, jeden mógł stać się “mistrzem”, a drugi wciąż był “uczniem”.
Słowa Tomasza Grodzkiego oburzyły internautów, którzy nie zostawili na nim suchej nitki:
“Grodzki będzie rozmawiał z Marszałkiem Marek Pęk na zasadzie mistrz- uczeń. Ten bufon przechodzi samego siebie. To się w głowie nie mieści !!!!!!” – czytamy w jednym z komentarzy.
Grodzki będzie rozmawiał z Marszałkiem @Marek_Pek na zasadzie mistrz- uczeń. Ten bufon przechodzi samego siebie. To się w głowie nie mieści !!!!!!
— Danuta (@dabakuzu) May 26, 2020
Odpowiedź innej użytkowniczki jest jeszcze bardziej dosadna.
“Mnie się w głowie nie mieści, że nie ma mocnych na tego bażanta. Nadużycia, łapówki, anarchizacja parlamentu… Czy władza naprawdę całkiem już straciła cojones?”
Mnie się w głowie nie mieści, że nie ma mocnych na tego bażanta. Nadużycia, łapówki, anarchizacja parlamentu… Czy władza naprawdę całkiem już straciła cojones?
— Anna Sędziwy (@AnnaSedziwy) May 26, 2020
Podczas rozmowy marszałek Senatu zaprzeczył też, że opozycja “planuje scenariusz”, wedle którego, po 6 sierpnia i zakończeniu kadencji Andrzeja Dudy, to on pełniłby funkcje głowy państwa. Grodzki oświadczył, że taki wariant jest “kompletnie nierealistyczny”. “Nie chodzi o daty, chodzi o zasady” – dodał.
Wymienił “dwa mechanizmy”, które według niego zapewnić mogą zgodność przeprowadzonych w nowym terminie wyborów z konstytucją: wprowadzenie stanu klęski żywiołowej oraz zakończenie kadencji Andrzeja Dudy lub jego dymisja. W ten sposób przywołał opinie prof. Ewy Łętowskiej, która oceniła, że każda próba przeprowadzenia wyborów w nowym – po 10 maja – terminie będzie niezgodna z konstytucją, poza “wyczekaniem” na upływ obecnej kadencji prezydenckiej lub wprowadzeniem stanu nadzwyczajnego.
Narrację tę totalnie rozbiła marszałek Sejmu Elżbieta Witek, która przytomnie zauważyła, że takie działanie sugerowane przez Grodzkiego byłoby niekonstytucyjne, ponieważ nie ma obecnie podstaw żeby wprowadzać “stan klęski żywiołowej” ani ustępowania z urzędu Andrzeja Dudy.