Tegoroczny festiwal w Opolu miał stać się nowym otwarciem i swoistą wizytówką nielegalnych władz Telewizji Polskiej, która z tygodnia na tydzień notuje rekordowo niską oglądalność. Impreza “odbita z rąk pisowców”, miała pokazać prawdziwą twarz “uśmiechniętej Polski” i sprawić, że Polacy znowu zaczną oglądać TVP. Niestety, po raz kolejny zobaczyliśmy to, do czego przyzwyczaiły nas wcześniej komercyjne stacje – szyderstwa z prezydenta Andrzeja Dudy, prześciganie się w promowaniu “nowoczesności” i pogardę dla starszych.
Zakończony festiwal w Opolu faktycznie przyciągnął przed telewizory część widzów, którzy po tym, co zaszło w grudniu 2023 roku, zrezygnowali z oglądania TVP. Niektórzy z nich uznali, że przecież gala piosenki nie może mieć wymiaru politycznego, a przez lata oglądania “Opola”, mają do niego ogromny sentyment.
Większość niestety bardzo się zawiodła, bo zamiast tradycyjnego “Opola” dostała popelinową sieczkę i denne żarty. Zaczęło się od lapsusu Kayah, która przez lata bojkotowała Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej, a teraz wyznaczono jej rolę prowadzącej (wraz z innym krytykiem PiS-u – Piaskiem). Katarzyna Szczot, tak bardzo próbowała wykazać się znajomością nowomowy i udowodnić swoją postępowość, że ośmieszyła koncept feminatywów.
Posłuchajcie proszę co Kayah tu mówi…
Jeśli ktoś prof. Bralczyka albo profesora Miodka w znajomych, lub innego językoznawcę, to bardzo proszę o oficjalną opinie na temat tej wypowiedzi, pani „muzyczki” Kayah… 😉 pic.twitter.com/IA42Zx1ISJ
— Bartosz Piekarski (@BartekPiekarsky) May 31, 2024
Później niestety było jeszcze gorzej. Szczytem żenady okazał się “Kabareton”, który niemal w całości skupił się na wyśmiewaniu PiS-u, prezydenta i księży. W nieśmiesznych żartach podstarzałych kabareciarzy celował Jerzy Kryszak, który niemal cały swój występ zamienił w drwinę z poprzednich władz i prezydenta. Nawet zgromadzona publiczność witała te żarty z “umiarkowanym” rozbawieniem.
Szczytem braku profesjonalizmu okazał się jednak ostatni dzień, kiedy na scenie miała pojawić się legenda polskiej muzyki – Sława Przybylska. Już sam fakt, że 92-letniej piosenkarce termin występu wyznaczono na 22:45, a ostatecznie wypuszczono na scenę po północy urąga jakimkolwiek standardom. Artystka spędziła w nieogrzewanej garderobie kilkadziesiąt minut i jak mówi w rozmowie z “Faktem” jej menadżer Krzysztof Rydzelewski, przeziębiła się. Kiedy już wyszła na scenę, jeden z “technicznych” wyrwał jej… mikrofon i omal jej nie przewrócił.
– Byłem na widowni i oglądałem występ, nagle wbiegł na scenę pan z obsługi technicznej i wyrwał jej mikrofon. Pani Sława nie miała chwili, by cokolwiek powiedzieć i się przywitać. O mały włos nie wywrócił jej na scenie. To dla mnie skandal — mówi oburzony Rydzelewski w rozmowie z “Faktem”
To jednak nie był koniec upokorzeń. Gwiazda miała zostać obdarowana specjalną statuetką dla zasłużonych. W zamian tego dostała… figurkę dla debiutantów.
– Artystka miała być uhonorowana specjalną nagrodą, a tymczasem dano jej Karolinkę z gipsu, którą wręcza się debiutantom. W tym przypadku to przedziwne, bo o jakim debiucie tu mówimy. Do tego nie było jej w żadnym programie. Gdyby nie publikacja “Faktu” nikt nawet by nie wiedział, że pani Sława w Opolu wystąpi, bo nigdzie nie było jej nazwiska — stwierdza menedżer w rozmowie z tabloidem.
Całe szczęście i tym razem publiczność stanęła na wysokości zadania, bo kiedy w końcu Sława Przybylska zaśpiewała fetowano ją z wielkim entuzjazmem.